Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył we wtorek, że powołanie przez opozycję w kraju rady koordynacyjnej jest "próbą przejęcia władzy ze wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami". Zapowiedział, że władze będą podejmować "adekwatne kroki".

Na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa kraju Łukaszenka oskarżył opozycję o próby zmylenia władzy zapewnieniami, że nie chce ona konfrontacji. Zapewnienia te - oświadczył - są "parawanem". "Oni chcą ni mniej ni więcej, tylko przekazania im władzy. My to oceniamy jednoznacznie - to jest próba przejęcia władzy ze wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami" - powiedział Łukaszenka.

"Chcę uprzedzić tych, którzy weszli do tego sztabu (opozycji - PAP), że będziemy podejmować adekwatne kroki. Wyłącznie zgodnie z konstytucją i prawem. Mamy dość tych środków, by ostudzić niektóre gorące głowy" - ostrzegł.

Oświadczył, że w skład rady koordynacyjnej weszli "obrażeni, którzy kiedyś byli u władzy", a także "rozszalali naziści".

Podkreślił, że chce z Radą Bezpieczeństwa omówić "nie tylko sytuację wewnątrz kraju, ale i poza nim, szczególnie na granicach". Nawiązał do swojego polecenia z minionego weekendu, by przerzucić pewne siły ze wschodniej części kraju na zachód. Wyjaśnił, że polecenie to zostało spełnione. "Rozlokowaliśmy oddziały bojowe naszej armii na zachodnich granicach naszego kraju, wprowadziliśmy je w stan pełnej gotowości bojowej" - oświadczył.

"Dziś pojawiają się u nas problemy nie tylko wewnątrz, ale też z zewnątrz" - ocenił, dodając, że są to "absolutnie skoordynowane działania".

"Ale to jeszcze nie jest szczyt - wydarzenia będą się rozwijać w odpowiedni sposób i zdajemy sobie sprawę, w którym to będzie kierunku" - zapewnił.

Mówiąc o programie opozycji oznajmił, że ani w NATO, ani w Unii Europejskiej "nikt nie czeka" na Białoruś i oskarżył opozycję o to, że jej celem jest wprowadzenie "pełzającego zakazu języka rosyjskiego".