Skala błędów popełnionych przez prok. Barbarę Kijanko, która jako pierwsza zajmowała się sprawą Amber Gold jest zadziwiająca - mówiła po wtorkowym przesłuchaniu przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).

Prok. Kijanko - która we wtorek przesłuchiwana była przez komisję śledczą - była w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz prokuratorem referentem sprawy Amber Gold, po zawiadomieniu złożonym pod koniec 2009 r. przez Komisję Nadzoru Finansowego. Podczas wtorkowego przesłuchania mówiła m.in., że jest tylko człowiekiem i jeśli popełniła błędy, "to jest to fakt i nie mogę z tym dyskutować".

Do tej wypowiedzi odniosła się podczas późniejszej rozmowy z dziennikarzami Wassermann. "Ona ma rację mówiąc, że każdy z nas pracując popełnia błędy. Tylko suma, skala tych błędów przez półtora roku jest zadziwiająca. Nie ma ani jednego pozytywnego działania pani prokurator przez te półtora roku" - oceniła szefowa komisji.

Mówiła też, że zeznania Kijanko można zweryfikować na podstawie akt, którymi dysponuje komisja śledcza. "Z tych akt wynika jasno, że ona nie wykonała ani jednej czynności. Zadaliśmy jej tylko część pytań związanych z tymi rzeczami, które są w ogóle niezgodne z procedurą karną, z celem postępowania karnego" - oświadczyła. Wskazała tu m.in. na przekazanie akt "osobie, która ma być przesłuchiwana" przez prokuraturę, czy powołanie biegłego, który nie był - jak stwierdziła Wassermann - wówczas potrzeby.

"To postępowanie (prowadzone przez Kijanko) było prowadzone tak a nie inaczej. Myśmy ocenili zachowanie pani prokurator i ono znalazło swój wyraz w zawiadomieniu do prokuratury" - przypomniała Wassermann dodając, że wtorkowe przesłuchanie Kijanko nic nie zmienia w sprawie wyjaśnienia afery Amber Gold.

W początkach lutego komisja zdecydowała o przekazaniu do prokuratora generalnego dwóch zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez prokuratorów prowadzących sprawę Amber Gold. Jedno z nich dotyczyło prok. Kijanko i tego, jak było prowadzone przez nią postępowanie ws. Amber Gold w okresie grudzień 2009 r. - czerwiec 2012 r.

Prokuratura Regionalna w Łodzi informowała w lutym, że wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów prowadzących bądź nadzorujących postępowanie w sprawie Amber Gold. Sprawa dotyczy śledczych z prokuratury z Gdańska-Wrzeszcza, którzy prowadzili to postępowanie oraz prokuratorów z prokuratury okręgowej, którzy na tym etapie je nadzorowali.

Po zakończeniu wtorkowego posiedzenia członkini komisji śledczej, posłanka PiS Joanna Kopcińska oceniła, że gdyby wówczas prokuratura zadziałała tak jak powinna, to "19 tys. osób nie straciłoby być może swoich oszczędności i strat nie poniosłoby państwo polskie".

W podobnym tonie wypowiadał się wiceszef komisji Marek Suski (PiS). "Tu wystarczyło zrobić najprostszą rzecz, sprawdzić czy są depozyty w złocie i cała afera pękłaby jak bańska mydlana. Pani prokurator tego nie zrobiła i nie potrafi wytłumaczyć dlaczego tego nie zrobiła" - powiedział Suski.

Amber Gold przekonywało swoich klientów, a także prokuraturę, że w skrytkach depozytowych BGŻ przechowuje złoto. Później okazało się, że bank ten nie oferuje takiej usługi.

Z kolei Krzysztof Brejza z PO ocenił, że postępowanie prowadzone wobec Amber Gold w gdańskiej prokuraturze rejonowej toczyło się "w sposób nieudolny i w sposób skandaliczny". "Pytanie dlaczego nie zadziałał nadzór na szczeblu Prokuratury Okręgowej, w której działają prokuratorzy awansowani w ostatnich miesiącach za rządów PiS" - mówił dziennikarzom dodając, że błędy popełniono też w Prokuraturze Generalnej.

Polityk Platformy ocenił, że w sprawie Amber Gold zawiedli ludzie oraz system szkoleń w prokuraturze. "To poprawiono w kolejnych miesiącach po wybuchu afery Amber Gold. Najważniejsze, że ta piramida (finansowa - PAP) w obecnych warunkach nie mogłaby drugi raz powstać, a na pewno tak się rozrastać" - dodał.

Komisja Nadzoru Finansowego w grudniu 2009 r. złożyła do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz zawiadomienie podejrzewając, że firma prowadzi działalność bankową, ale nie ma wymaganych zezwoleń. Kijanko jako prokurator referent sprawy w styczniu 2010 r. odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.

Po tym gdy w kwietniu 2010 r. sąd uwzględnił zażalenie KNF, wszczęte zostało dochodzenie, które Kijanko umorzyła w sierpniu 2010 r. Sąd w grudniu uwzględnił kolejne zażalenie KNF. W maju 2011 r. Kijanko zawiesiła postępowanie w związku z przedłużaniem się opracowania opinii biegłego. (PAP)