W środę sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchała Michała Tuska, syna b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Michałowi Tuskowi towarzyszył pełnomocnik mec. Roman Giertych.
Prof. Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego był pytany w środę przez PAP m.in. o słowa Michała Tuska w czasie przesłuchania przed komisją śledczą. Syn byłego premiera przyznał, że podejmując współpracę z OLT Express, podjął pewne ryzyko oraz że zarówno on jak i jego ojciec Donald Tusk wiedzieli, "że to jest, mówiąc tak kolokwialnie, lipa". Prof. Ryba przypuszcza, że Michał Tusk został zatrudniony w firmie OLT Express głównie ze względu na swoje nazwisko i powiązania polityczne.
"Przecież nosił to samo nazwisko, co premier, w sposób oczywisty można było przypuszczać, że jeśli tę firmę prowadzą ludzie, z którymi jest "coś nie tak" to musiał spodziewać się jakiegoś cynizmu z ich strony nakierowanego na to, ażeby wykorzystać te kontakty osobiste na rzecz pewnego wpływu politycznego" - uważa profesor.
Prof. Ryba uważa, że wypowiedź Michała Tuska "w jakiś sposób ilustruje problem bardziej Donalda Tuska niż jego syna". "Przecież jest to syn byłego premiera, który był i wciąż jest sztandarową postacią Platformy Obywatelskiej" - powiedział. Według profesora informacje, jakie posiadał w tym temacie były premier, "czy jaka była jego opinia na ten temat ma fundamentalne znaczenie". Jego zdaniem, trudno uwierzyć, że kiedy Michał Tusk "wszedł w taką firmę" Donald Tusk "nawet w rozmowach prywatnych nie zgłębiał całego tematu". "A sam jego syn mówi, że widział to, jako poważny problem" - dodał.
W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express - linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r. Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 r. okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk.