Górnicza Solidarność zapowiedziała w poniedziałek wniosek o upublicznienie dokumentu notyfikującego zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną dla polskich kopalń. Nie zdecydowała natomiast o formach ewentualnego protestu ws. kopalń Krupiński i Makoszowy.

Jak poinformowało w poniedziałek biuro prasowe śląsko-dąbrowskiej Solidarności, po poniedziałkowym zebraniu rady krajowej sekcji górnictwa węgla kamiennego jej przewodniczący Jarosław Grzesik zapowiedział skierowanie do rządu wniosku o upublicznienie treści dokumentu notyfikującego zgodę KE na pomoc publiczną dla branży.

Związkowcy zaznaczyli, że treść decyzji KE z 18 listopada br. o notyfikacji pomocy „wciąż pozostaje tajemnicą”. „Nikt dokładnie nie wie, do czego zobowiązał się rząd w zamian za zgodę Brukseli na +złagodzenie społecznych i środowiskowych skutków likwidacji niekonkurencyjnych kopalń węgla do 2018 r.+ kwotą 8 mld zł” - napisali w informacji przedstawiciele związku.

„Chcielibyśmy się do tego dokumentu odnieść jako dokumentu, który jest już oficjalnym pismem, bo cały czas mamy tylko informacje medialne, różnego rodzaju doniesienia, natomiast nie został on przekazany ani stronie społecznej, ani upubliczniony” - zaznaczył cytowany przez śląsko-dąbrowską Solidarność szef górniczych struktur związku.

Grzesik podkreślił też, że Solidarność nie uczestniczyła w pracach nad dokumentem notyfikacyjnym. „Ten dokument nie został w żaden sposób ze stroną społeczną ani skonsultowany, ani omówiony, (...) także czas chyba już z naszej strony, żebyśmy to głośno i wyraźnie powiedzieli, że z tym dokumentem notyfikującym pomoc publiczną nie mamy nic wspólnego” - zastrzegł.

Z informacji zamieszczonych w komunikacie Komisji Europejskiej z 18 listopada wynika, że zatwierdzono udzielenie 7,95 mld zł "na złagodzenie społecznych i środowiskowych skutków likwidacji niekonkurencyjnych kopalń węgla do 2018 r.". Bruksela nie skończyła jednocześnie analizy programu naprawczego i dalej może częściowo go zakwestionować.

Program naprawczy dla polskiego górnictwa opiera się zasadniczo na dwóch nogach. Jedną z nich jest przekazanie zbędnego majątku kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń w celu likwidacji (druga to przekazanie 11 b. kopalń Kompanii Węglowej do Polskiej Grupy Górniczej).

Z nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł unijnych wynikało, że w zamian za zgodę ze strony Komisji polski rząd zgodził się na zakończenie wydobycia w siedmiu kopalniach, co ma być rozciągnięte w czasie na cały 2017 r.

Nazwy kopalń, przekazanych bądź rozważanych do przekazania do SRK w celu likwidacji były już wielokrotnie wymieniane, jednak nie w każdym przypadku zapadły dotąd wiążące decyzje. Od ub. roku w spółce restrukturyzacyjnej jest już zabrzańska kopalnia Makoszowy – jedyny pozostający w niej zakład, który jeszcze wydobywa węgiel, korzystając z budżetowych dopłat do strat produkcyjnych.

Przetarg na pozyskanie inwestora dla kopalni, który musiałby zwrócić całą udzieloną jej pomoc publiczną, zakończył się fiaskiem. SRK podkreśla, że w 2016 r. Makoszowy wsparto ok. 140 mln zł dopłat, a symulacje wskazują, że kopalnia nie jest w stanie funkcjonować bez dalszej pomocy państwa. W sytuacji, gdy kopalnia może korzystać z dopłat tylko do końca 2016 r., SRK rozpoczęła akcję proponowania załodze nowych miejsc pracy – głównie w kopalniach PGG i JSW.

Związki z Makoszów walczą o utrzymanie kopalni. Uważają, że uruchomione przez SRK działania wiodą - wbrew wcześniejszym deklaracjom - do jej zamknięcia. W ub. tygodniu związkowcy przeprowadzili sondaż wśród pracowników, którzy w zdecydowanej większości opowiedzieli się za dalszą pracą w dotychczasowym miejscu. W poniedziałek wraz z częścią górników zablokowali działalność punktów informujących o możliwości pracy w innych zakładach.

Sprzeciw strony społecznej budzi też decyzja o przekazaniu do SRK przynoszącej straty, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalni Krupiński w Suszcu (jej strata z ostatnich 10 lat to prawie 1 mld zł). Tamtejsze związki uważają, że przy wzrastających cenach węgla zakład ma jednak szanse na rentowne działanie.

W poniedziałek Grzesik poinformował, że wbrew wcześniejszym sugestiom przedstawicieli zakładowych organizacji Solidarności, tego dnia rada sekcji nie zdecydowała o formach protestu ws. Krupińskiego i Makoszów.

Szef górniczej Solidarności ocenił jedynie, że załogi tych kopalń są „coraz bardziej zdeterminowane i coraz bardziej zniecierpliwione tą sytuacją, która ma miejsce i być może nie uda się po prostu tego utrzymać pod kontrolą”. „Narasta niezadowolenie wśród załóg górniczych, narasta zniecierpliwienie i narasta lęk o przyszłość własnych zakładów, tak że tu w zasadzie scenariusz może być bardzo różny” - uznał Grzesik.(PAP)