Socjolog, profesor Uniwersytetu w Bremie Zdzisław Krasnodębski o zamieszkach w stolicy podczas Święta Niepodległości:

"To jest smutne, ale też znamienne, że po ponad 20 latach polskiej niepodległości, w święto, które powinno być świętem radości, zadowolenia i satysfakcji dochodzi do takich wydarzeń. One pokazują oczywiście, że polskie społeczeństwo jest podzielone, spolaryzowane. Można powiedzieć, że w pewnym sensie władze naszego kraju, włącznie z panem prezydentem niewiele robią, żeby było inaczej.

Pewne głosy niezadowolenia lekceważy się, a tymczasem one przybierają na sile. Polska wkracza w dosyć trudny okres w tej chwili, również z powodów społecznych, ekonomicznych. To wymaga pewnego otwarcia, dużej wrażliwości. Niestety tej wrażliwości i tej rozwagi nie widzę ani w części szerokiej opinii publicznej, ani wśród władz, które raczej dążą do budowania swojego monopolu.

Dodatkowo teraz w polskim parlamencie pojawiły się skrajne siły, które przez różnego rodzaju prowokacje, happeningi inne nieodpowiedzialne zupełnie akcje będą sytuację jeszcze bardziej podgrzewać.

Zapraszanie do Polski grup lewicowych, czy lewackich było nieodpowiedzialne

Organizatorzy i dziennikarze ostrzegali, że tak się może stać, nawet zwracali się z zapytaniem, co władze robią, żeby do tego rodzaju wydarzeń nie doszło. Niewątpliwie były też po obu stronach siły, które dążyły do jakiejś konfrontacji. Zapraszanie do Polski grup lewicowych, czy lewackich, w takiej sytuacji było zupełnie nieodpowiedzialne.

Źródłem tych wydarzeń było też pewne niedopatrzenie ze strony władz porządkowych, a także politycznych i też brak reakcji opinii publicznej i pewna nieodpowiedzialność ludzi, którzy byli po jednej lub po drugiej stronie.

Na pewno jest też tak, że prawo w niektórych punktach jest złe, np. dopuszczanie do zwoływania dwóch zgromadzeń, ludzi o różnych poglądach w tym samym miejscu.

Z drugiej strony trochę się boję, że będzie to wykorzystane do ograniczenia swobód obywatelskich. Zgadzając się, że w tym punkcie należy zmienić regulacje, na pewno się nie zgadzam z tym, że za tego rodzaju incydent obciąża się organizatorów, bo to może być dla władzy wygodne. Wówczas różne komitety, czy ludzie, którzy chcieliby coś zorganizować będą się obawiali to robić.

Mam nadzieję, że to się okaże incydentem, że nie będzie to wykorzystane do tego, żeby jeszcze bardziej ograniczyć prawa opozycji oraz prawa ludzi do oceny sytuacji, nawet jak najbardziej krytycznej, bo takie ciągoty ma każda władza.

Potępiając rozróby, powinniśmy pamiętać o tym, że coś takiego jak wolność, w tym wolność zgromadzeń jest wielką wartością demokracji".