Składka przekazywana z ZUS do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. - zdecydował we wtorek rząd. Politycy, pracodawcy i ekonomiści są podzieleni w opiniach o projekcie.



Podzieleni w opiniach o propozycjach rządu są politycy. Opozycja domaga się przeprowadzenia wysłuchania publicznego na temat zmian w systemie emerytalnym.

Wiceszef klubu PO Rafał Grupiński uważa, że projekt jest "dobrym rozwiązaniem z punktu widzenia wszystkich uczestników tej zmiany, począwszy od emerytów, a skończywszy na sytuacji budżetu państwa". Janusz Piechociński z PSL zapowiedział, że jego klub poprze rządowe propozycje, jeśli potwierdzone zostaną dotychczas przedstawione wyliczenia. Poseł ma jednak obawy, czy uda się wprowadzić zmiany w życie do 1 maja.

Wiceprezes PiS Beata Szydło uważa natomiast, że "wszystko co się dzieje wokół OFE w wykonaniu rządu, można skwitować jednym słowem: +skandal+". Zarówno według PiS, jak i PJN potrzebne jest przeprowadzenie wysłuchania publicznego na temat reformy emerytur i dłuższej pracy nad projektem. Szefowa klubu PJN Joanna Kluzik-Rostkowska poinformowała, że jej partia postuluje ponadto przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego ws. zmian w OFE. Krytycznie do zmian w OFE odnosi się także Anna Bańkowska (SLD). Według niej rząd powinien poważnie rozważyć danie obywatelom wyboru, czy chcą być ubezpieczeni w ZUS, czy w ZUS i w OFE.

Także ekonomiści różnie oceniają rządowe propozycje. Ryszard Petru uważa, że są one kontrowersyjne - umożliwią zmniejszenie wyłącznie w krótkim okresie deficytu i długu publicznego; będzie to tylko przesunięcie długu w czasie. Jego zdaniem optymalną propozycją było rozwiązanie ministra Michała Boniego, by od 2018 roku składka do OFE wynosiła 5 proc., a 2,3 proc. trafiało na subkonto w ZUS.

Natomiast główny ekonomista PricewaterhouseCoopers prof. Witold Orłowski zauważył, że przyjęty we wtorek projekt jest kompromisem, również między ministrami, z którego nikt nie jest zadowolony, ale jest "jakimś koniecznym rozwiązaniem". W ocenie Orłowskiego zmiana sposobu księgowania OFE nie rozwiązuje problemów Polski, ale "jest realną ulgą dla finansów na krótką metę".

Pracodawcy ostrzegają, że w wyniku zmian nasze emerytury w przyszłości będą niższe. Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan powiedział, że przyjęty przez rząd kierunek zmian oznacza obniżenie poziomu oszczędności, a w efekcie - obniżenie poziomu inwestycji i w konsekwencji wolniejszy wzrost gospodarczy. "Ponieważ nasze emerytury w przyszłości będą zależały od tempa wzrostu gospodarczego, będą one niższe. Nie da się tej logiki naruszyć" - wyjaśnił.

Warunkowo na zmiany w OFE godzi się natomiast Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Szef OPZZ Jan Guz poinformował, że centrala od początku uważała, iż system OFE jest zbyt kosztowny dla ubezpieczonych i niewydolny. Najważniejszym warunkiem poparcia OPZZ jest dobrowolność przystępowania do prywatnych OFE.

Z kolei NSZZ "Solidarność" uważa, że celem proponowanych przez rząd zmian powinno być nie tylko ratowanie finansów publicznych, ale również zagwarantowanie odpowiednio wysokich świadczeń dla przyszłych emerytów. Według przewodniczącego Komisji Krajowej związku Piotra Dudy, odpowiednią wysokość przyszłego świadczenia zagwarantują stabilne zasady waloryzacji środków ewidencjonowanych na specjalnym subkoncie w ZUS. Duda uważa, że w rządowych propozycjach brak gwarancji tej stabilności.

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna zapowiedział, że pierwsze czytanie projektu w sprawie zmian OFE odbędzie się 16 marca. Trzecie czytanie, czyli głosowanie, odbyłoby się wówczas na dodatkowym posiedzeniu - 25 marca.