Posłowie SLD zwrócili się do premiera, by raz jeszcze rozważył dymisję ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Jak dowodził Wiesław Szczepański, wiele osób zatrudnionych w resorcie infrastruktury i podległych mu spółkach skarbu państwa to ludzie związani z ministrem lub łódzką PO.

Grabarczyk zapewnia, że osoby zatrudnione w ministerstwie i podległych mu spółkach to ludzie "kompetentni i o odpowiednich kwalifikacjach".

Szczepański - wiceszef sejmowej Komisji Infrastruktury, zaprezentował na środowej konferencji prasowej listę z 33 nazwiskami osób, które - jak przekonywał - Grabarczyk zatrudnił w swym resorcie, bądź które znalazły pracę w podległych mu spółkach. Osoby te - wskazywał poseł Sojuszu - to znajomi ministra lub członkowie lokalnej PO.

W tym kontekście wymienił m.in. nazwisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury Macieja Jankowskiego, który - jak mówił - jest rówieśnikiem Grabarczyka, kończył ten sam kierunek - prawo i administrację na Uniwersytecie Łódzkim i w tym samym czasie, co minister pracował tam jako adiunkt.

Jak dodał Szczepański, obecny szef gabinetu ministra, Marcin Barański wcześniej pracował w Księgarni i Antykwariacie w Łodzi, kandydował z listy PO do tamtejszej Rady Miasta, a także pełnił funkcję rzecznika prasowego łódzkiej Platformy.

Z kolei, obecny doradca w gabinecie ministra, Piotr Andrzej Kwaśniewski poprzednio zatrudniony był w hurtowi farmaceutycznej.

"Gabinet polityczny, który jest tworzony, powinien przede wszystkim wspomagać ministra w określonych sprawach: to są drogi, koleje, Poczta Polska, a patrząc na przeszłość tych panów, żaden z nich się tymi rzeczami nie zajmował" - ocenił polityk Sojuszu.

Kilkanaście nazwisk osób zatrudnionych m.in. w Poczcie Polskiej i PKP S.A.

Szczepański wymienił też kilkanaście nazwisk osób zatrudnionych m.in. w Poczcie Polskiej i PKP S.A. Według niego, zasiadająca w Zarządzie Poczty Agnieszka Sardecka to, podobnie jak minister, absolwentka prawa i administracji UŁ, a prywatnie - koleżanka wiceministra Jankowskiego, która pracowała z nim w firmie Polska-Press. Sardecka - dodał poseł SLD - była również członkiem zespołu ds. społecznych w komitecie wyborczym obecnej prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.

Przy kampanii Zdanowskiej - według Szczepańskiego - pracowali też: wiceprezes Zarządu Banku Pocztowego Szymon Krzysztof Midera oraz - jako szef sztabu wyborczego - prezes spółki POSTDATA, Zbigniew Papierski. Obaj - jak mówił poseł - to również bliscy współpracownicy Grabarczyka.

Jeśli chodzi o PKP, to tam - jak dowodził - zatrudnienie znaleźli związani ze Zdanowską lub łódzką PO członkowie Zarządu PKP PLK S.A. - Alina Giedryś i Paweł Dziwisz. Funkcję zastępcy dyrektora oddziału Dworce PKP S.A. w Warszawie pełni z kolei - zdaniem Szczepańskiego - szef komisji rewizyjnej PO w Łodzi, Romuald Bosakowski.



Poseł Sojuszu przekonywał też, że w większości wymienionych przez niego spółek, nie było konkursów na kierownicze stanowiska, czy do rad nadzorczych, a osoby, które się tam znalazły mianował Grabarczyk. "A jeżeli były te konkursy, to z reguły ministerstwo miało większość osób, które decydowały o wyborze" - zaznaczył.

Polityk SLD zapewnił, że nie neguje "ewentualnych kompetencji" osób, które umieścił na swej liście. "Pokazujemy jedynie, że dzisiaj w Ministerstwie Infrastruktury głównym elementem, który jest brany pod uwagę, są znajomości z panem ministrem, bycie członkiem PO w Łodzi" - podkreślił poseł Sojuszu. "Resort infrastruktury i podległe mu spółki to nie jest piaskownica, do której zaprasza się tylko kolegów, by razem z panem ministrem robili babki" - dodał.

Szczepański zaapelował do premiera Donalda Tuska, by raz jeszcze przemyślał ewentualną dymisję Grabarczyka. "Zwracamy się z apelem do pana premiera, być może po zapoznaniu się z tą listą pan premier sam jeszcze raz zastanowi się, czy taka polityka prowadzona w resorcie infrastruktury jest właściwa i czy nadal pan minister Grabarczyk powinien pełnić swą funkcję" - dodał poseł.

"To ludzie kompetentni i o odpowiednich kwalifikacjach"

Sam szef resortu infrastruktury zapewniał dziennikarzy w Brukseli, że osoby zatrudnione w jego ministerstwie i podległych mu spółkach to ludzie "kompetentni i o odpowiednich kwalifikacjach". "Proszę sformułować zarzuty do tych państwa, wówczas będę je odpierał. To są osoby, które zostały zaproszone do współpracy, bo mają kompetencje, zdały trudny egzamin, potrafią wykazać się kwalifikacjami, wcześniejszą aktywnością zawodową" - powiedział Grabarczyk.

Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz pytany o zarzuty SLD, ocenił, że "jest to naturalne, iż na najbliższych współpracowników wybiera się ludzi, których przeszłość i rzetelność się zna. To naturalny dobór współpracowników".

Zapewnił też w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, iż nie słyszał, żeby Grabarczyk wybierał swoich współpracowników, "inaczej, niż pod względem kompetencji". "Jestem przekonany, że głównym argumentem były jednak kompetencje, a kompetencje można ocenić u tych ludzi, których się zna, to naturalne" - podkreślił Tomczykiewicz. Zastrzegł jednocześnie, że nie zna listy przygotowanej przez polityków Sojuszu i nie wie, czy jest prawdziwa.

W opinii Adama Sawickiego z Fundacji Batorego, Szczepański na razie przedstawił zbyt mało informacji, żeby można było ocenić, czy osoby, o których mówił, rzeczywiście nie powinny zajmować swych stanowisk.

Jak podkreślił, w przypadku spółek Skarbu Państwa, osoby w nich zatrudnione powinny posiadać odpowiednie kwalifikacje, a ich zatrudnienie powinno odbyć się zgodnie z właściwymi procedurami. "To, na czym opozycja powinna się skupić, to na sprawdzeniu i wskazaniu konkretnych przypadków i dopiero wtedy tak naprawdę - jakby się okazało, że część tych osób została właśnie zatrudniona z pominięciem tych procedur, czy nie ma odpowiednich kwalifikacji - to byłoby bardzo ciekawe i jednocześnie wystawiałoby negatywne świadectwo ministrowi" - ocenił Sawicki.

Nieco inaczej - jego zdaniem - jest w przypadku gabinetów politycznych. "Problem jest nie w tym, czy ktoś jest mniej lub bardziej znany ministrowi, ale czy ma odpowiednie kwalifikacje do pełnienia swojego stanowiska. W przypadku gabinetu politycznego wydaje się, że powinny być to osoby, które mogą służyć ministrowi jakąś wiedzą, a jednocześnie są osobami zaufanymi, bo taka jest idea gabinetu politycznego" - zaznaczył Sawicki.