Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze, zarządzające warszawskim lotniskiem, w lipcu rozpocznie zmasowaną kampanię reklamową, by raz na zawsze pogrzebać nazwę Okęcie.
– Chcemy uświadomić klientom lotniska, że już nie są odprawiani na Okęciu, lecz na Lotnisku Chopina – mówi Radosław Żuk, dyrektor biura pr PPL.
Uważa, że właśnie taka nazwa wpłynie pozytywnie na wizerunek portu, bo każde szanujące się lotnisko ma swojego patrona, który przy okazji sprzyja promocji portu. Tak jest nie tylko w Nowym Jorku z J.F. Kennedym, ale też w Gdańsku z Lechem Wałęsą. – Tylko w Warszawie ciągle lądujemy na Okęciu – mówi Żuk.
Okazją do ostatecznego pogrzebu Okęcia ma być międzynarodowy festiwal Chopina, który rozpocznie się w sierpniu. Trudno o lepszy czas na promocję patrona.
Stara nazwa jest mocno zakorzeniona w świadomości pasażerów
Problem w tym, że stara nazwa jest mocno zakorzeniona w świadomości pasażerów, a PPL na rebranding nie ma zbyt wielu pieniędzy.
Żuk nie chce zdradzić, jak dużo pochłoną wydatki promocyjne, ale zastrzega, że nie są to duże środki.
Czy promocja występów fortepianowych aby na pewno wystarczy, żeby od sierpnia pasażerowie lądowali na Lotnisku Chopina, a nie na Okęciu? – Nie sądzę – mówi Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk. Tym bardziej że warszawski port nazywany jest Okęciem, mimo że w nazwie znakomitego artystę ma już od dziewięciu lat. Tablice przy drogach dojazdowych do portu zresztą też kierują na Okęcie.
cez