Nowy premier Keir Starmer zwołał na wczoraj nadzwyczajne spotkanie specjalnej grupy roboczej. Zjednoczone Królestwo zmaga się z największymi zamieszkami od 2011 r. W weekend w kilku miastach północnej Anglii atakowano hotele dla azylantów. Falę przemocy wywołała wieść o śmiertelnym dźgnięciu trzech dziewczynek w Southport nieopodal Liverpoolu. Sprawcą zbrodni był urodzony w Wielkiej Brytanii 17-latek o korzeniach rwandyjskich.
Radykałowie, wykorzystując teorie spiskowe oraz falę dezinformacji, na hasłach antymigranckich zmobilizowali gwałtowne protesty. Wznoszono na nich hasła „ratujmy nasze dzieci”, „chcemy odzyskać nasz kraj” i „zatrzymajcie łodzie”, śpiewano także przyśpiewki znane z piłkarskich stadionów. Dochodziło do starć z policją i aktów wandalizmu, jak tłuczenie okien czy podpalanie koszy na śmieci. Od soboty brytyjskie służby zatrzymały prawie 150 osób. Rząd laburzystów, zaprzysiężony zaledwie miesiąc temu, stanął tym samym przed pierwszym poważnym wyzwaniem. Starmer zaapelował o jedność, potępił zamieszki i ostrzegł, że osoby sięgające po przemoc muszą się liczyć z konsekwencjami. – Widzieliśmy ataki na meczety, policję i mniejszości, a także nazistowskie pozdrowienia na ulicach, bezsensowną przemoc i rasistowską retorykę. Nie będę się wahał nazwać tego tym, czym to jest, czyli bandytyzmem skrajnej prawicy – oświadczył Starmer. ©℗