Białoruska straż graniczna łamie prawo – mówi Radiu Swaboda były pogranicznik w związku z sytuacją na granicy z Polską. Media niezależne na Białorusi pytają, jak tysiące migrantów mogły „niepostrzeżenie” dla władz przedostać się na granicę. Eksperci mówią o próbie nakłonienia UE do negocjacji i ustępstw.

Radio Swaboda publikuje rozmowę z anonimowym byłym funkcjonariuszem straży granicznej, który mówi wprost, że jego dawni koledzy „popełniają przestępstwo służbowe”.

„Zgodnie z prawem, by znajdować się w strefie przygranicznej, trzeba mieć paszport i przepustkę, jaką wydaje służba graniczna. My widzimy migrantów, którzy swobodnie +żyją+ w strefie granicznej, palą ogniska, ścinają drzewa i nikt ich nie zatrzymuje! W nocy w ogóle nie wolno przebywać na terenie strefy przygranicznej. Można to zrobić tylko w wyjątkowych sytuacjach i za zgodą naczelnika struktur służby granicznej” – powiedział były funkcjonariusz.

„Skoro więc są tam oni +legalnie+ (a tak twierdzi Białoruski Komitet Graniczny), to oni są tam wyłącznie na mocy decyzji straży granicznej” – uważa rozmówca Swabody. Zwraca uwagę, że funkcjonariusze nie tylko tolerują łamanie prawa, ale i sprzyjają takim działaniom.

Według przepisów instrukcja jest standardowa - mówi. „Zatrzymanie, protokół, areszt tymczasowy, decyzja o deportacji. I zawsze tak było” – wyjaśnia.

Wskazuje również, że gdy migranci szli drogą w stronę przejścia granicznego, nie było to złamanie prawa. Jednak już zejście do lasu i strefy przygranicznej oznacza, że złamali przepisy.

Jego zdaniem do „ochrony” migrantów oraz do „kordonu”, który ich ochrania, zaangażowano także żołnierzy służby zasadniczej.

„Na wideo widać, że wszyscy mają takie same śpiwory, nawet Kurdowie i Syryjczycy. A to oznacza, że zakupy były scentralizowane” – ocenia rozmówca Radia Swaboda.

Białoruskie władze przekonywały we wtorek, że migranci „sami zorganizowali się” w liczącą ponad 1000 osób kolumnę. (Później podano, że na granicy jest ponad 2 tys. osób, a zdaniem polskich służb liczba ta wzrosła potem do 4 tys. - PAP)

Pytania w tej sprawie zadawał niezależna Nasza Niwa. „Jak tysiąc migrantów mogło jednocześnie dotrzeć do polskiej granicy i zorganizować się w kolumnę niezauważenie dla białoruskich struktur siłowych?” – pyta portal, również zwracając uwagę, że białoruska straż graniczna toleruje nielegalne działania tysięcy ludzi.

Według politologa Andreja Kazakiewicza, którego cytuje portal Zerkalo.io, wśród możliwych przyczyn eskalacji sytuacji na granicy przez władze Białorusi jest zbliżająca się zima, która utrudni nielegalne przekraczanie granicy. Analityk nie wyklucza, że migranci mogli zorganizować się sami, ale potrzebowali do tego co najmniej przyzwolenia białoruskich władz.

Druga przyczyna to próba wywarcia nacisku na UE przed wprowadzeniem przez nią piątego pakietu sankcji. „Z góry poszła instrukcja – +docisnąć+ - i ktoś wymyśla ten +genialny+ plan zorganizowania migrantów i pokazowego szturmu na granicę, by zademonstrować, jakie problemy może stworzyć kryzys migracyjny, z dużym prawdopodobieństwem zorganizowany przez władze” – mówi Kazakiewicz.

Analityk i były dyplomata Pawieł Sluńkin uważa, że władze Białorusi próbują „podbić stawkę”, ponieważ dotąd nie udało im się nakłonić UE do ustępstw i rozmów z Mińskiem.

„(Władze białoruskie robią tak - PAP) w nadziei, że UE ustąpi, tak jak w sytuacji z prezydentem Turcji (Recepem Tayyipem) Erdoganem. Chodzi o to, by doprowadzić do zaostrzenia (sytuacji), pokazać, że UE nie jest w stanie efektywnie poradzić sobie z kryzysem migracyjnym, oraz by grać na rozbieżności wewnątrz (UE)” – powiedział Sluńkin. (Według władz – PAP) wraz ze zwiększeniem napływu migrantów rośnie prawdopodobieństwo, że w UE dojdzie do rozłamu w kwestii sankcji i tego, że trzeba próbować rozmawiać z Łukaszenką” – ocenił analityk.

Z kolei białoruskie media państwowe wysłały do obozowiska na granicy swoich najbardziej elokwentnych dziennikarzy, którzy w trybie całodobowym informują o ciężkiej sytuacji uchodźców, o "nieludzkich działaniach" polskich służb oraz przekonują, że strona polska „przygotowuje prowokacje”.

W poniedziałek w mediach niezależnych i społecznościowych pojawiły się nagrania i informacje o dużej kolumnie migrantów, która w zorganizowany sposób dotarła drogą do przejścia w Bruzgach (po polskiej stronie – Kuźnica Białostocka). Następnie ludzie ci mieli być przez funkcjonariuszy wycofani na pewną odległość od przejścia, w kierunku lasu. W grupie większość stanowili mężczyźni, ale były także kobiety i dzieci. Migranci rozbili pod granicą obozowisko i podejmują próby nielegalnego przekroczenia granicy z Polską. Według polskich władz ludziom tym pomagają białoruscy funkcjonariusze, a liczebność migrantów w poniedziałek wieczorem oceniana była na 3-4 tysiące.