Słowa o upolitycznieniu IPN, którego dorobku w obszarze historii XX w. nie da się przekreślić, nie mają racji bytu - ocenił w czwartek prezes IPN Jarosław Szarek, odnosząc się do projektu Lewicy, która w miejsce zlikwidowanego IPN chce powołać Instytut Ochrony Konstytucji.

Sejm ma w czwartek zdecydować o powołaniu nowego prezesa IPN; kandydatem na to stanowisko jest historyk, obecny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr Karol Nawrocki. Posłowie Lewicy, którzy w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie przypomnieli, że nie poprą tej kandydatury, jednocześnie przedstawili projekt ustawy likwidującej Instytut Pamięci Narodowej i powołującej w jego miejsce Instytut Ochrony Konstytucji.

"Lewica nigdy nie godziła się na istnienie instytucji, która dzieli Polaków, dlatego dzisiaj klub parlamentarny Lewicy składa projekt ustawy likwidującej Instytut Pamięci Narodowej. To jest Instytut niepotrzebny, szkodliwy i kosztujący podatników gigantyczne pieniądze" - podkreślił wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek, podając m.in., że koszt funkcjonowania IPN z budżetu państwa przez ostatnie sześć lat wyniósł 2,5 mld zł.

"Rocznie budżet IPN to około 400 mln zł, które przeznaczone są na historyczne wojenki, niszczenie ludzi, uprawianie polityki historycznej w takt nadawany przez prawicowych ekstremistów" - ocenił Śmiszek, który wspólnie z innymi działaczami Lewicy przekonywał do likwidacji IPN.

Do postulatu Lewicy odniósł się kilka godzin później prezes IPN Jarosław Szarek, którego kadencja na tym stanowisku mija w lipcu.

"Można teoretycznie zlikwidować IPN, ale nigdy nie przekreśli się jego dorobku. Nie zlikwiduje się publikacji, odnowionych grobów i zmiany dokonanej w społecznej pamięci dzięki IPN" - podkreślił Szarek na briefingu prasowym, którego słowa IPN podał na Twitterze.

"Słowa o upolitycznieniu Instytutu Pamięci Narodowej nie mają racji bytu i nie odpowiadają prawdzie" - mówił prezes IPN, przekonując, że świadczą o tym m.in. nagrody, które otrzymują historycy IPN od zewnętrznych podmiotów, m.in. w ostatnim czasie od tygodnika "Polityka".

"IPN jest pluralistyczną instytucją i dla nas najważniejsze jest zachowanie pamięci, odkrycie nieznanych fragmentów naszej historii" - przekonywał Szarek, przypominając przy tym również o odkrywaniu przez pracowników IPN tajnych miejsc pochówków polskich ofiar zbrodni totalitaryzmów XX w.

Zgodnie z art. 10 ustawy o IPN prezesa Instytutu powołuje Sejm za zgodą Senatu. Dr. Karola Nawrockiego - 38-letniego historyka po Uniwersytecie Gdańskim, także działacza społecznego, specjalisty ds. zarządzania zasobami ludzkimi, a od kwietnia 2017 r. dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku - jednomyślnie zarekomendowało parlamentowi Kolegium IPN. To złożony głównie z historyków organ opiniodawczo-doradczy działający przy prezesie IPN.

W ubiegłym tygodniu dr Nawrocki przedstawił posłom swoją wizję kierowania IPN podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Podkreślił m.in., że polska historia wymaga dzisiaj "narodowej zgody i współdziałania w imię prawdy o doświadczeniu Polaków w XX wieku". Przypomniał także słowa, które chciałby uczynić mottem swoich działań jako szefa IPN, że "prawda nie obroni się sama". W opublikowanym w środę wywiadzie dla PAP Karol Nawrocki wyjaśnił, że oznacza to, że opowieści o polskiej historii nie można pozostawić bez instytucjonalnego wsparcia IPN, co ważne - również na arenie międzynarodowej, ponieważ w przeciwnym razie stworzy to przestrzeń dla półprawd czy kłamstw na temat polskich dziejów.

"Instytut pod moim kierownictwem nie straci swojej dynamiki w badaniach naukowych, działalności archiwalnej czy w projektach poszukiwań polskich bohaterów, które pozostaną jego marką. Zyska zaś organizacyjną stabilność, odzyska dynamikę, zaangażuje się skutecznie w międzynarodowy wymiar działań i stanie się instytucją – choć nadal mocno misyjną - to odnajdującą się jednak w realiach XXI wieku" - zapewnił PAP Nawrocki.