Filozofia jest taka, że obniżamy podatki tym, którzy zarabiają mniej - mówił wicerzecznik PiS Radosław Fogiel odnosząc się do założeń Polskiego Ładu. Przyznał, że dla kogoś, kto zarabia 15 tys. zł brutto będzie to podwyżka o 160 zł.

Polski Ład to firmowany przez partie tworzące Zjednoczoną Prawicę nowy program społeczno-gospodarczy na okres po pandemii. Jego fundamenty to m.in. 7 proc. PKB na zdrowie; obniżka podatków dla 18 mln Polaków (w tym kwota wolna od podatku do 30 tys. zł), inwestycje, które wygenerują 500 tys. nowych miejsc pracy, mieszkania bez wkładu własnego, a także emerytura bez podatku do 2500 zł.

Fogiel, który w poniedziałek był gościem TVN24, został zapytany, czy PiS określa granicę klasy średniej na poziomie zarobków 10 tys. zł brutto, a więc wszyscy, którzy zarabiają mniej na Polskim Ładzie zyskają lub nie stracą, a ci, którzy zarabiają więcej będą tracić. "Będą trochę więcej niż dotychczas, w sposób bardziej progresywny, podobnie procentowo jak ci zarabiający niżej, troszkę więcej dokładać się do naszego wspólnego budżetu" - odpowiedział.

Przyznał też, że pytanie o klasę średnią rozpala opinie publiczną od kilku dni. "Patrząc na to ze statystycznego punktu widzenia, to ci, którzy zarabiają ponad 8,8 tys. zł tak naprawdę są w górnych 10 proc. zarobków w Polsce" - powiedział polityk zaznaczając, że "to pokazuje pewne przesunięcie perspektywy".

W rozmowie przywołano słowa wiceprezesa Porozumienia Roberta Anackiego, który odnosząc się do Polskiego Ładu i wpisu rzecznika rządu Piotra Mullera, napisał, że osoby na jednoosobowej działalności gospodarczej będą płaciły podatek dochodowy na poziomie 30 proc., a klasa średnia do 40 proc. Fogiel zaprzeczył, że PiS w taki sposób nie chce podnosić podatków. Z kolei na uwagę prowadzącego, że ci, którzy płacą podatek liniowy na jednoosobowej działalności gospodarczej na poziomie 19 proc. "dostaną w kość", wicerzecznik odpowiedział, że będą płacić nieco więcej. "Dziś mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której im więcej się zarabiało, tym procentowo mniej płaciło się podatku. Do tego ci, którzy na jednoosobowej działalności gospodarczej płacili podatek zryczałtowany, więc często płacili dużo mniej niż pracownicy zarabiający również mniej" - mówił Fogiel podkreślając, że chodzi o zryczałtowaną składkę zdrowotną, a system opieki zdrowotnej opiera się na solidarności.

"Jeżeli chcemy dojść do 7 procent PKB na zdrowie w przeciągu sześciu lat - musimy mieć możliwość uzyskania tego poziomu" - stwierdził Fogiel zaznaczając przy tym, że "służby nie poprawi się samymi oklaskami na balkonie".

Prowadzący powołując się na opinię jednego ze związku pracodawców przywołał ich opinię, że "finansowanie obniżek niemal wyłącznie z pracy ludzi na działalności gospodarczej jest niesprawiedliwe, może być szkodliwe dla gospodarki".

Fogiel przyznał, że część jednoosobowych działalności gospodarczych mogłaby być umowami o pracę, ale są zmuszani przez pracodawcę, który optymalizuje koszty. "W przypadku umowy o pracę, gdzie ktoś zarabia 15 tys. zł brutto, mówimy o kwocie 160 zł, więc nie mówmy o tym, że jest to dramatyczna podwyżka" - ocenił. "Czy pan chce mnie, a przede wszystkim widzów, przekonać, że dla kogoś, kto zarabia 15 tys. zł brutto, 160 zł to jest kwestia być albo nie być? Chyba nie" - powiedział.

Dopytywany, czy te wszystkie zmiany dają mniejsze czy większe wpływy do państwa, Fogiel odpowiedział, że budżet państwa będzie do tego dokładał. "To jest obniżka podatków. Filozofia jest jej taka, że obniżamy tym, którzy zarabiają mniej" - powiedział. "Per saldo więcej pieniędzy zostaje w kieszeni podatników" - dodał i przyznał, że dotyczy to 18 mln podatników.