Jego zdaniem „trudno, żeby tysiące dokumentów było po wsze czasy trzymane”, a ten dokument miał charakter techniczny. „W MON codziennie powstają tysiące dokumentów i tysiące dokumentów są niszczone. Niech prokuratura wyjaśni, czy ten dokument miał znaczenie. Nie powinno być żadnych niedomówień” – uważa gość Kontrwywiadu. Siemoniak dodaje, że „zasada jest taka - ten może niszczyć dokumenty, kto je wytwarza, a minister obrony nigdy takich dokumentów nie dostawał”. „Nie wiedziałem o zniszczeniu dokumentu.I nie powinienem wiedzieć” – mówi polityk.
„Pokazano nam fragment dokumentu, nazwano wielką aferą i uzasadniono tym powołanie podkomisji. Poczekajmy na wyjaśnienia prokuratury” – komentuje. Były szef MON deklaruje, że „do prokuratury trafiły wszelkie istotne dokumenty związane z katastrofą smoleńską”.
„Źle, że zmiany komendantów tak szybko następują, bo kilka tygodni był szefem policji, a to nigdy nie służy instytucji. Za poprzedniego rządu PiS Komendant Główny Policji został zatrzymany w sekretariacie ministra. Szybko zaczynają się sceny z filmów płaszcza i szpady” – mówi gość Kontrwywiadu RMF FM o odchodzącym komendancie głównym Zbigniewie Maju. „Nie miałem okazji go poznać, ale widziałem tyle, co wszyscy – ekstrawaganckie zachowanie, gdy przejmował gabinet po poprzedniku” – dodaje.
Pośmiertny awans generalski dla pułkownika Kuklińskiego? „Jestem za tym, bo to właściwy moment – 12. rocznica jego śmierci” – mówi Tomasz Siemoniak. Pytany o to, dlaczego on, będąc szefem MON, nie wnioskował o to, odpowiada: „Bronisław Komorowski uważał, że nie będzie awansował pośmiertnie do stopni generalskich”.
„O Kuklińskim nigdy nie rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy na temat całej polityki prezydenta Komorowskiego, żeby pośmiertnie nie awansować do stopni generalskich, bo trudno ustalić kryteria. Zgadzałem się z jego decyzjami” – komentuje polityk.