Błędne wskazania jednego z trzech predkościomierzy - to według LOT-u przyczyna przerwania startu rządowego samolotu, który rano miał lecieć z Warszawy do Pragi. Przewoźnik podkreśla jednak, że samolot był sprawny.

Maszyna nie wzbiła się w powietrze, ostro hamując na pasie startowym. Na pokładzie byli marszałek Sejmu, wicemarszałkowie i parlamentarzyści, którzy mieli spotkać się w Pradze z prezydium czeskiego parlamentu.
Jak informuje LOT, pilot przerwał rozbieg samolotu ze względu na "błędne wskazania jednego z prędkościomierzy". "Nie oznacza to jednak, że samolot był niesprawny" - podkreśla LOT, dodając, że piloci dysponują trzema niezależnymi systemami mierzącymi prędkość. Dwa pozostałe były w pełni sprawne.

LOT zaznacza, że decyzja kapitana o przerwaniu startu była "jedyną słuszną", jaką mógł podjąć. Przewoźnik dodaje, że takie działanie pilot może podjąć tylko przed osiągnięciem tak zwanej prędkości V1 - czyli, gdy samolot cały czas jest na ziemi i ma wystarczającą długość pasa potrzebną do wyhamowania.
LOT informuje, że maszyna po wyhamowaniu zatrzymała się w połowie pasa, czyli 1,5 kilometra przed jego końcem. "W tego typu sytuacjach uruchamia się automatyczne hamowanie, które jest gwałtowne" - czytamy w komunikacie LOT. Przewoźnik przeprasza pasażerów za dyskomfort, jaki wywołało hamowanie. LOT zapewnia jednak, że wszyscy byli cały czas bezpieczni.