Cenzura po zatonięciu promu na Jangcy. Chińskie władze zakazały dziennikarzom lokalnych mediów zbliżać się do miejsca tragedii. Ponad 36 godzin od katastrofy wciąż nie ma wiadomości o losie ponad 400 osób. Na brak oficjalnych informacji najbardziej skarżą się rodziny pasażerów.

Tak jak w przypadku podobnych tragedii, które przyciągały uwagę Chińczyków, władze poleciły mediom przekazywanie informacji dotyczących zatonięcia promu "Gwiazda Wschodu" wyłącznie na podstawie materiałów nadawanych przez państwową Agencję Xinhua i chińską telewizję centralną. W pobliże miejsca, gdzie doszło do katastrofy, nie są dopuszczani reporterzy lokalnych mediów.

We wtorek w Szanghaju, skąd pochodziła duża grupa uczestników rejsu, doszło do utarczek słownych między członkami ich rodzin, a przedstawicielami władz. Wiele osób skarży się, że o przebiegu akcji ratowniczej dowiadują się z mediów. Wzmocniono także monitoring mediów społecznościowych. Władze prowincji Hubei, na terenie której doszło do katastrofy, skierowały w pobliże miejsca zatonięcia promu dodatkowe oddziały policji, w celu zapewnienia - jak napisano - "stabilności społecznej".