Pół roku bezowocnych poszukiwań malezyjskiego boeinga. 8 marca samolot z 239 osobami na pokładzie opuścił Kuala Lumpur. Po sześciu godzinach lotu miał dotrzeć do Pekinu. Nie tylko nie dotarł do miejsca przeznaczenia, ale wciąż nie ma pewności, że kolejna faza poszukiwań prowadzona jest we właściwym miejscu.

W ciągu 6 miesięcy kilkukrotnie weryfikowano teren poszukiwań Boeinga 777. Kolejna faza operacji skupia się na 60 000 kilometrów kwadratowych dna morskiego w pobliżu Australii na Oceanie Indyjskim. Obowiązująca obecnie wersja śledczych zakłada, że samolot został specjalnie zawrócony z kursu i najprawdopodobniej w nienaruszonym stanie, po tym jak w zbiornikach boeinga skończyło się paliwo, spoczął na dnie oceanu. To ma tłumaczyć fakt, że przez pół roku poszukiwań, łącznie z analizą zdjęć satelitarnych, nie natrafiono na żadne szczątki maszyny. Poszukiwaniami samolotu linii Malaysia Airlines kierują władze Australii. Operacja współfinansowana jest przez Malezję. Uczestniczą w niej także statki chińskie - dwie trzecie pasażerów zaginionej maszyny pochodziła bowiem właśnie z Chin.