"Podejrzenie matactwa, kompromitacja prokuratury wojskowej, indolencja" - poseł PiS Antoni Macierewicz nie zostawia suchej nitki na najnowszych doniesieniach wojskowych śledczych w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Prokuratura poinformowała dziś, że według biegłych na pokładzie TU 154M nie doszło do wybuchu. Nie znaleziono też żadnych śladów materiałów wybuchowych. Eksperci wydali swoją ekspertyzę po przebadaniu 700 pobranych z miejsca katastrofy próbek.

Antoni Macierewicz nie zgadza się z tymi ustaleniami. Podczas konferencji prasowej zapowiedział, że w czwartek, w 4. rocznicę katastrofy, przedstawi nowe dowody na to, że w samolocie prezydenckim doszło do wybuchu.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości wytyka ekspertom i prokuraturze szereg rzekomych błędów. Zarzucił im zbadanie tylko małego fragmentu materiałów dowodowych czy ślepe ufanie ustaleniom Rosjan. Jak mówił, elementy badane w Smoleńsku, między innymi fotele lotnicze, wykazywały dużą zawartość materiałów wybuchowych. Po ponownym zbadaniu ich w Polsce, tych substancji już nie stwierdzono. "Mamy do czynienia z rzeczą niezwykłą. W najważniejszym śledztwie dotyczącym śmierci polskiej elity, stajemy wobec obawy, że doszło do matactwa i ukrycia prawdziwego materiału dowodowego"- mówił poseł Macierewicz. Jak mówił, te brakujące materiały wykazałyby obecność w prezydenckim samolocie obecność materiałów wybuchowych.

W opinii przewodniczącego PiS-owskiego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy, argumenty przedstawione dziś przez prokuratorów są nie do przyjęcia. Jak mówił, samolot rozbił się na 60 tysięcy szczątków. Tymczasem, pułkownik Ireneusz Szeląg tłumaczył, że niewielki teren, na jakim znaleziono szczątki, wskazuje na to, iż nie doszło do eksplozji.

Za 3 dni przypada 4. rocznica katastrofy, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 towarzyszących mu osób.