Starcia kibiców w trakcie wczorajszego meczu Legii z Jagiellonią mogą mieć poważne konsekwencje dla warszawskiego klubu. Policja chce zamknięcia stadionu przy Łazienkowskiej do końca rundy zasadniczej sezonu. W ocenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych całą winę za zajścia ponosi organizator meczu, czyli warszawski klub. Rzecznik MSW Paweł Majcher mówi, że zbyt późno wystąpił z wnioskiem o interwencje policji ale nie tylko. Uchybień jest więcej.

" Gdy policja chciała interweniować wówczas okazało się, że brama jest zamknięta. Po dwóch minutach przyszedł pracownik ochrony, który jak się okazało nie miał klucza do tej bramy i w efekcie policja musiała forsować bramę żeby mogła wejść na stadion. Uchybienia są kardynalne dlatego będzie też zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez organizatora - zapowiada Paweł Majcher.

Tymczasem Mariusz Mrozek ze Stołecznej Policji podkreśla, że z podobnymi burdami nie mielibyśmy do czynienia gdyby organizatorzy meczów nie wpuszczali tych, którzy powtórnie dopuszczają się burd. "My za każdym razem informujemy organizatora jakie mogą być zagrożenia i po każdym meczu odbywa się spotkanie. Podsumowujemy i dzielimy uwagami. Jeśli one nie znajdują przełożenia na właśnie działania, to trzeba mówić o lekceważeniu nie tylko przepisów" - podsumowuje Mariusz Mrozek.

Legia Warszawa zamierza jednak ukarać kibiców, którzy brali udział we wczorajszych zamieszkach podczas piłkarskiego meczu ekstraklasy z Jagiellonią Białystok. Będzie ponad 50 zakazów stadionowych na tak długo jak to tylko możliwe. Tymczasem wojewoda mazowiecki analizuje całą sytuację. Przed podjęciem decyzji w sprawie zamknięcia stadionu chce wysłuchać obydwu stron.

Po wczorajszych burdach przy Łazienkowskiej, w trakcie których chuligani Legii wdarli się do sektora zajmowanego przez gości, zatrzymano 38 osób. 36 to kibice Jagiellonii.