Bartosz Arłukowicz apeluje w Sejmie o prawdę. Odpowiadając na zarzuty opozycji minister zdrowia tłumaczył, że służba zdrowia radzi sobie w sytuacji mniejszych wpływów budżetowych. Sejm debatuje nad wnioskiem o jego odwołanie, złożonym przez Prawo i Sprawiedliwość.

Minister podkreślał, że pacjent w Polsce jest bezpiecznym, a jego resort działa sprawnie. Udało się naprawić kwestię wydawania pieniędzy obywateli na produkty koncernów farmaceutycznych. Mamy przejrzysty system refundacji i ceny leków są negocjowane w resorcie zdrowia, a nie w restauracji - mówił Bartosz Arłukowicz.

Dostało się posłom opozycji. Senator Bolesław Piecha z PiS - według Arłukowicza - zabiegał o "pewne przesunięcia kontraktu dla pewnych podmiotów niepublicznych". Najmocniejsze ciosy otrzymał jednak poseł SLD Piotr Chmielowski, któremu minister Arłukowicz zarzucił nieetyczne zachowanie. Mówił, że jest on wiceprezesem stowarzyszenia producentów i dystrybutorów produktów stomatologicznych i i reprezentuje jego interesy.

Bartosz Arłukowicz odpowiadał też Leszkowi Millerowi, który wcześniej zarzucał ministrowi, że ten "ma kompetencje najwyżej do jeżdżenia karetką pogotowia". Przyznał, że gdy miał 30 lat, pracował w karetce. W tym wieku "namawiał pan młodych ludzi do komunistycznej ideologii, otwierał pan pomniki Bieruta, sprawdzał długość pochodów pierwszomajowych i czy się ludzie wystarczająco szeroko uśmiechają".

Głosowanie w sprawie odwołania Bartosza Arłukowicza zaplanowano na jutro.