Polskie MSZ odradza podróże do Egiptu. Resort spraw zagranicznych zwiększył w tej sprawie stopień zagrożenia na "nie podróżuj". Nie wprowadzano stopnia "opuść natychmiast". Wcześniej ostrzegano przed wyjazdami do dużych miast, natomiast podawano, że w kurortach nad Morzem Czerwonym jest bezpiecznie.

"Mając na uwadze to, że naszym celem jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa polskim obywatelom za granicą, podjęliśmy decyzję o zwiększeniu stopnia zagrożenia na " Nie podróżuj" - mówił na briefingu Michał Safianik z MSZ.

Ministerstwo podkreśla, że ostrzeżenie ma charakter prewencyjny i powinni wziąć je pod uwagę planujący wakacje. Poinformowano, że zwiększając stopień zagrożenia wzięto pod uwagę wydarzenia w perspektywie kilku tygodni, a nie z ostatnich dni. Podano bowiem, że nie ma informacji o tym, żeby Polacy w kurortach byli w niebezpieczeństwie. Jednak w dłuższym czasie protesty mogą wyjść poza duże miasta.

Safianik oświadczył też, że polska ambasada w Egipcie nie zostanie zamknięta. Argumentował, że nasze służby konsularne są dobrze chronione. Dodał, że zamieszki nie dzieją się bezpośrednio w pobliżu polskiej ambasady, a nasi dyplomaci w Egipcie czują się bezpiecznie. Podano też, że zwiększenie stopnia zagrożenia nie może być podstawą do roszczeń.

W Egipcie dochodzi do starć zwolenników odsuniętego od władzy Muhammad Mursiego z rządzącą krajem armią. Zginęły setki osób.

W egipskich kurortach jest teraz kilka tysięcy Polaków. Kolejni chcą do nich dołączyć. Swoją decyzję MSZ ogłosiło przed 16.00. W tym czasie na warszawskim Lotnisku Chopina pasażerowie szykowali się do lotu do Hurgady. Byli tuż przed odprawą paszportową. Niektórzy żałowali, że MSZ nie wydało komunikatu wcześniej. "Bardzo mocno byśmy się zastanawiali. Ja bym zdecydowała się nie jechać" - mówili IAR pasażerowie wybierający się na egipską wycieczkę. "Wykupiliśmy wycieczkę, więc lecimy. W kurortach jest bezpiecznie - przekonywali inni.