Co najmniej sześćdziesiąt osób zginęło podczas dzisiejszych zajść w Egipcie - donosi BBC powołując się na lokalne źródła. Zwolennicy obalonego prezydenta Mursiego po raz kolejny starli się z siłami bezpieczeństwa.

Najwięcej ofiar naliczono w Kairze, gdzie do konfrontacji między stronami doszło na placu Ramzes. Niemal 25 osób zginęło w zamieszkach w innych miastach Egiptu, położonych w delcie Nilu - w Aleksandrii i w Ismailii.

Jak relacjonuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Michał Żakowski przez cały dzień zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego protestowali w "Marszach gniewu". To wyraz sprzeciwu wobec usunięcia demonstrantów ugrupowania z dwóch placów w Kairze. Manifestacje odbyły się pod hasłem - "ludzie chcą obalić zamach stanu" - odnoszącym się do wojskowego usunięciu Mursiego z funkcji prezydenta na początku lipca. Ugrupowanie zapowiedziało, że w ciągu najbliższego tygodnia wiece będą odbywały się codziennie.

Dzisiejsze protesty szybko przerodziły się w agresywne starcia. W Kairze w jednej z dzielnic doszło do walki między członkami Bractwa Muzułmańskiego a lokalnymi mieszkańcami. Słychać było liczne strzały karabinowe. Ugrupowania opozycyjne wobec Bractwa - Front Ocalenia Narodowego i Tamarod - wezwały do kontrmanifestacji. Armia zablokowała wejścia na plac Tahrir, który stał się symbolem obalenia prezydenta Hosniego Mubaraka w 2011 roku.

Od godziny 19.00 trwa godzina policyjna. Według relacji wysłannika Polskiego Radia ulice Kairu opustoszały, ruch praktycznie zamarł.

W środę siły bezpieczeństwa zlikwidowały w Kairze dwa obozy zwolenników prezydenta Mursiego. Według oficjalnych źródeł zignęło kilkaset osób. Islamiści twierdzą jednak, że ofiar było nawet 3 tysiące. Zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego są bardzo wzburzeni tamtymi wydarzeniami, które nazywają masakrą dokonaną przez policję. "Macie krew na rękach!" - krzyczeli dziś demonstranci, a na transparentach niesiono zdjęcia generała al-Sisiego, któremu po policzkach spływa krew.

Przywódca Arabii Saudyjskiej wezwał arabską społeczność do sprzeciwienia się "próbom destabilizacji" Egiptu. Monarcha deklarował też, że "Arabia Saudyjska, jej obywatele i rząd, jest za swoimi braćmi w Egipcie w walce przeciwko terroryzmowi"

Francois Hollande i Angela Merkel wezwali do natychmiastowego zaprzestania przemocy w Egipcie. Przywódcy Francji i Niemiec, którzy rozmawiali telefonicznie, zaapelowali też o zwołanie spotkania szefów dyplomacji państw Unii Europejskiej, poświęconego sytuacji nad Nilem. Miałoby do niego dojść w przyszłym tygodniu. Zdaniem kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Berlin i Unia Europejska powinny "rozważyć naturę swych relacji z Egiptem".

Polski MSZ odradza turystom wyjazdy do Egiptu. Wiele biur podróży zdecydowało się nie wysyłać swoich klientów na wakacje w ten rejon świata, choć w kurortach nad Morzem Czerwonym jest na razie spokojnie.