Anna Gielewska: Premier wiedział wcześniej o planach prezydenta, bo spotkali się w Rębiechowie. Akceptował pomysł?

Adam Bielan: Premier nie musiał niczego akceptować, ale oczywiście wiedział o wizycie. Poza tym kancelaria prezydenta poprosiła kancelarię premiera o samolot. Do czasu katastrofy w Smoleńsku urzędnicy KPRM bardzo często przypominali, że to w ich dyspozycji pozostaje flota lotnicza.

Wtedy właśnie tupolewa prezydentowi odmówiono. Minister Arabski stwierdził, że nie ma możliwości podstawienia maszyny. Zwróciliśmy się więc do Amerykanów. A kiedy uzyskaliśmy informację, że oni mogą użyczyć nam swój samolot, przekazaliśmy to KPRM. Tupolew błyskawicznie stał się dostępny.

Poprosiliście Amerykanów, żeby pożyczyli wam samolot?

Byliśmy w kontakcie z Amerykanami cały czas. Kiedy wspomnieliśmy o kłopotach logistycznych prezydent Bush zaoferował Air Force Two. Gdyby nie ta oferta, to jestem przekonany, że kancelaria premiera nie wydałaby samolotu do dyspozycji prezydenta. Nie byłoby tej wyprawy.