Błędne wnioski i interpretacje zarzuca raportowi komisji Macierewicza szef rządowego zespołu do spraw katastrofy smoleńskiej Maciej Lasek. Kierowany przez niego zespół porównał dane rejestratora lotów z wnioskami dokumentu przygotowanego przez ekspertów komisji parlamentarnej.

Członek rządowego zespołu Edward Łojek na konferencji prasowej bronił danych z rejestratorów ATM. Wyjaśniał, że są one używane przez wiele firm i w różnych typach samolotów. Łojek podkreślił, że materiał, który był podstawą pracy komisji Millera jest pełnowartościowym materiałem dowodowym.

Zapewnił zarazem, że dane z innych urządzeń, były również odczytane, także w obecności członka komisji. "Twierdzenie o tym, że komisja zaniechała przesłuchania innych rejestratorów jest kłamstwem" - mówił Edward Łojek. Dodał, że nieprawdziwy jest zarzut, iż komisja Millera zaniechała badania zapisów różnych systemów, w tym tak zwanej skrzynki parametrów lotu.

Ekspert mówił też, że kolejna teza zespołu Macierewicza, że samolot nigdy nie znalazł się niżej niż 20 metrów nad poziomem drogi startowej - nie wytrzymuje konfrontacji z ekspertyzą ATM. Edward Łojek podkreślił, że powoływanie się na zapis wysokości urządzenia TAWS jest obarczone dużym błędem, który może sięgać około 15 metrów.

Łojek zaznaczył także, że prędkość schodzenia samolotu była ponad dwukrotnie większa od prawidłowej - więc - jak dodał - twierdzenie o tym że załoga popełniała błędy jest prawidłowe.

Wzrost wibracji, który był zanotowany był na tyle niewielki, że nie zostało to zasygnalizowane załodze. Wszystkie dane z ostatniej półtorej sekundy lotu zostały zapisane na taśmie, niczego nie usunięto - podkreślał ekspert.