Gerard Depardieu ostro skrytykował rosyjską opozycję i stwierdził, że "nie ma ona ani programu ani niczego innego". Francuski aktor udzielił wywiadu programowi "Wiadomości tygodnia", który już został nadany na Dalekim Wschodzie Rosji.

"Są w opozycji bardzo mądrzy ludzie, jak Kasparow, ale to dobrze dla szachów i tyle. Ale polityka to nieco bardziej złożona sprawa"- powiedział Depardieu.

Wywiad z aktorem nadano zaraz po relacji z serii opozycyjnych manifestacji, które odbywają się lub odbyły w różnych miastach Rosji. Zorganizowano je w proteście przeciwko zakazowi adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów. Najbardziej liczna miała miejsce w Moskwie, gdzie zebrało się według ocen dziennikarzy agencji Lenta.ru, ponad 20 tysięcy ludzi. Organizatorzy liczyli na udział około 50 tysięcy. Ministerstwo spraw wewnętrznych podało, że było około 9 i pół tysiąca osób. Nie doszło do żadnych poważnych incydentów.

Według Depardieu, w rosyjskiej historii były różne okresy, "ale kiedy ogląda się mistrza tańca Teatru Wielkiego, Walerija Giergijewa, kiedy słucha się Olgi Borodiny, rosyjskiej opery albo zachwyca się Nurajewem, tylko to się liczy i tylko to ma znaczenie". Aktor dodał, że "przy wsparciu prezydenta Putina rosyjska kinematografia wróciła do elity, a do Rosji powraca kolekcja dzieł Rostropowicza, która była wywieziona z kraju".

Aktor pożalił się, że we Francji jego stwierdzeń "nie biorą na poważnie", jak chociażby jego reakcji na wystąpienie Pussy Riot w świątyni Chrystusa Zbawiciela. "Wyobraźcie sobie, że gdyby te dziewczyny weszły na przykład do meczetu, nie wyszłyby stamtąd żywe. Także w świecie katolickim byłoby groźnie. Ale kiedy mówię o tym we Francji, uważają mnie za idiotę"- skonstatował Depardieu.

"Spadam ze skutera, ale w rezultacie przeżywam. Niestety, masy są głupie, tylko jednostka się liczy"- powiedział aktor.

Gerard Depardieu otrzymał na początku roku rosyjskie obywatelstwo po decyzji prezydenta Władimira Putina. Wcześniej wyjechał z Francji do Belgii po tym, jak nowy francuski prezydent Francois Hollande zapowiedział wprowadzenie 75-procentowego podatku dla najbogatszych. Aktor jest we Francji krytykowany za ten krok