Niedzielne wybory parlamentarne na Ukrainie są faktycznie referendum w sprawie prezydentury Wiktora Janukowycza. Głosowanie da Ukraińcom szansę powrotu na europejską drogę rozwoju - uważa jeden z przywódców opozycji, znany bokser Witalij Kliczko.

W artykule opublikowanym w środę w dzienniku "Financial Times" Kliczko, lider partii Udar, pisze, że od wyboru Janukowycza w 2010 roku nastroje wśród Ukraińców zdecydowanie się zmieniły.

"Wielu wyborców, którzy uwierzyli kiedyś w obietnice Janukowycza dotyczące lepszej przyszłości gospodarczej, stało się pesymistami po frustrującej stagnacji, która nastąpiła po fali optymizmu wywołanej pomarańczową rewolucją w 2004 roku" - zauważa Kliczko. Jak dodaje, sondaże wskazują, że dwie trzecie Ukraińców sądzi, iż kraj zmierza w złym kierunku.

Ukraińcy są w pułapce dwóch najważniejszych celów rządów Janukowycza: dalszej promocji kapitalizmu w wydaniu oligarchicznym, który monopolizuje gospodarkę kraju, oraz selektywnego zastosowania wymiaru sprawiedliwości tak, by wtrącić do więzień politycznych oponentów i udaremnić obywatelskie protesty - ocenia Kliczko.

Do tego dochodzi dyplomatyczna izolacja Kijowa od Brukseli, Moskwy i Waszyngtonu. Umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina pozostaje w próżni, a wojny handlowe z Rosją nadal uderzają w lokalnych eksporterów - zauważa na łamach londyńskiego dziennika.

Jak podkreśla autor artykułu, niedzielne wybory dają Ukraińcom szansę powrotu na drogę rozwoju, choć może to nie być łatwe, ponieważ przyjęta niedawno ordynacja wyborcza jest przedmiotem niepokoju demokratów. Chodzi m.in. o podniesienie progu wyborczego do 5 proc. i zakaz tworzenia bloków wyborczych.

Poza tym rząd wystawił swoich "niezależnych" kandydatów, którzy cieszą się pełnym poparciem władz. W tym samym czasie kandydaci opozycji są zastraszani i odmawia im się dostępu do kontrolowanych przez państwo środków przekazu.

Kliczko obawia się też nieprawidłowości w komisjach wyborczych. "Jak kiedyś powiedział Józef Stalin, nieważne, jak kto głosuje, ważne, kto liczy głosy" - podkreśla Kliczko.

Zapewnia, że jego Udar utworzy urząd antykorupcyjny, w skład którego wejdą także działacze organizacji obywatelskich i na rzecz praw człowieka. "Rząd nie zdołał zapewnić środowiska wyborczego wolnego od przymusu i zastraszenia, ale obywateli nie można powstrzymać od brania spraw w swoje ręce" - podsumowuje Kliczko. "W czasie pomarańczowej rewolucji obywatelska aktywność była gwarantem bezstronności wyborów. To same jest aktualne do dziś" - dodaje na zakończenie swojego artykułu.

Pięcioprocentowy próg wyborczy przekroczą najprawdopodobniej dotychczasowi rządzący koalicjanci, proprezydencka Partia Regionów i komuniści, oraz opozycyjne ugrupowania Udar, Batkiwszczyna Julii Tymoszenko i nacjonalistyczna Swoboda.

W ubiegły piątek Batkiwszczyna i Swoboda zawarły porozumienie o stworzeniu koalicji po wyborach. Do tego sojuszu zaproszono także Kliczkę, lecz ten odmówił, odpowiadając, iż będzie rozmawiał o koalicji dopiero po ogłoszeniu wyników głosowania. Wcześniej Kliczko zapewniał, że po wyborach nie będzie współpracował z obecną ekipą rządową.