Powodem przeprowadzenia poniedziałkowej i wtorkowej ekshumacji były podejrzenia, że ciała mogły zostać zamienione - poinformowała prokuratura wojskowa.
Prokuratura nie potwierdza nazwiska Walewskiej-Przyjałkowskiej, natomiast reprezentujący rodzinę Walentynowicz mec. Hambura, który był obecny we wtorek rano na cmentarzu w Warszawie, potwierdził, że ekshumowano ciało z grobu Walewskiej-Przyjałkowskiej. Szczątki z grobu Anny Walentynowicz ekshumowano w poniedziałek.
Wtorkowa ekshumacja odbyła się o świcie na Starych Powązkach w Warszawie. Do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie szczątki dotarły przed południem.
Przed Zakładem Medycyny Sądowej w Krakowie stało kilka osób z biało-czerwonymi flagami i transparentem "Solidarni 2010".
Pierwotnie szczątki miały trafić do Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, gdzie miały zostać przeprowadzone badania tomografem komputerowym, jednak z powodu awarii sprzętu badania odbędą się w Krakowie, natomiast sama sekcja zwłok zostanie przeprowadzona we Wrocławiu. Badanie przeprowadzą specjaliści z Wrocławia, Gdańska i Bydgoszczy.
"Wykonamy tutaj badania tomografem komputerowym obu ciał, następnie ciała zostaną przewiezione do Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Potrwa to prawdopodobnie kilka dni" - powiedział dziennikarzom w Krakowie prokurator z Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan.
Pytany przez dziennikarzy, czy istnieje jakieś wytłumaczenie ewentualnej zamiany ciał, prokurator powiedział, że nie będzie spekulował na ten temat.
Mec. Hambura powiedział, że awaria tomografu w Bydgoszczy była dużym szokiem dla rodziny. "Te standardy, które nam obiecano, były dalekie od tych, których można by sobie życzyć. Stąd m.in. nasz wniosek o badania w Szwajcarii. Jest to bardzo przygnębiające dla rodziny, która życzyłaby sobie większej transparentności i przejrzystości ze strony prokuratury" - dodał. "Jeżeli po dwóch i pół roku od katastrofy dochodzimy do wniosku, że ciała mogą nie znajdować się w tych grobach, w których powinny, to nie jest to zgodne ze standardami europejskimi" - powiedział.
Do Krakowa przyjechali także syn Anny Walentynowicz Janusz i wnuk Piotr. "Przede wszystkim chciałbym ustalić, w którym z grobów leżała moja mama i chciałbym ją pochować tam, gdzie powinna być pochowana, czyli u boku swojego męża na Srebrzysku" - powiedział dziennikarzom Janusz Walentynowicz. Jak dodał, "gdyby nie ponurość tego wszystkiego i tragedia w rodzinach, jaka się wokół tego toczy, to można by to wszystko nazwać groteską". "Mamy takie podejrzenia, że doszło do pomyłki, w przeciwnym razie nigdy byśmy się na to nie zgodzili" - podkreślił.
O przeprowadzeniu ekshumacji zdecydowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Wniosek w tej sprawie złożyła też rodzina działaczki "S", która po zapoznaniu się z rosyjską dokumentacją medyczną ma wątpliwości, czy w grobie na pewno złożono ciało Walentynowicz. Zdaniem rodziny rosyjski opis wydaje się dotyczyć innej osoby.
"W sprawie ekshumacji był złożony wniosek rodziny, ale decyzja prokuratora o przeprowadzeniu tej ekshumacji nie zapadła w następstwie tego wniosku, tylko po analizie przez prokuratora materiału dowodowego (...); prokurator uznał, że ekshumacja jest konieczna ze względu na niemożność wyjaśnienia w inny sposób wątpliwości, jakie się pojawiły" - mówił wcześniej PAP rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.
W śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała ekshumacji trzech ofiar tragedii - Zbigniewa Wassermanna, Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki.
We wtorek szef wojskowej prokuratury okręgowej Ireneusz Szeląg zapowiedział kolejne ekshumacje. Dodał, że wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy. Jak powiedział, decyzja prokuratury spowodowana była tym, że istniały "niedające się rozwiać wątpliwości co do okoliczności prawidłowego określenia tożsamości zwłok". Rodziny tych osób zostały już powiadomione o decyzji prokuratury.
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeJanusz Walentynowicz
"Nie rozpoznałem, aby to było ciało mojej babci".
Piotr Walentynowicz
P.S. Nigdy nie żądałem rozumu od leminga, bo i skąd go mieli by mieć. Z tych samych powodów nie wymagam tego również od Ciebie. Stwierdzam tylko fakty zaistniałe.
Płk Szeląg (niechcący?) ujawnia, jak to było z sekcjami zwłok w Moskwie.
Dopiero kilkanaście godzin po katastrofie polscy prokuratorzy mogli porozmawiać z rosyjskimi? Tak wyglądała ta współpraca tuż po tragedii? Po dwóch i pół roku, jakby przez przypadek, poznajemy jak dojmująca była bezradność naszych śledczych.
Ale to nie wszystko. Pułkownik zdradził więcej:
Poinformowano nas, że część sekcji już się odbyła, część trwa w tej chwili, a część będzie wykonana w najbliższym czasie. I zapewniano nas, że będzie wykonana ze wszystkimi międzynarodowymi standardami, a dokumentacja niezwłocznie zostanie przekazana stronie polskiej.
I co nasi pułkownicy zrobili? Zaprotestowali? Domagali się uczestnictwa Polaków w sekcjach? Nic z tych rzeczy. Pokiwali głowami i zawierzyli rosyjskim zapewnieniom. Krzysztof Parulski. Na własne oczy widział, jak wyglądają te „międzynarodowe standardy”