Nastroje w PO siadły. Od lokalnych działaczy i posłów coraz częściej słychać, że są tylko maszynkami do głosowania. A w dodatku tracą wpływy na rzecz PSL - pisze "Gazeta Wyborcza".

- To my wygraliśmy wybory, a PSL zbiera frukty - mówi znany poseł o decyzji premiera, który oddał agencje rolne koalicyjnemu PSL. Niedługo później nowy szef Agencji Nieruchomości Rolnych, były poseł ludowców Leszek Świętochowski, odwołał trzech platformerskich dyrektorów ANR: w Bygdoszczy, Olsztynie i Poznaniu.

Atmosferę w partii dobrze oddaje obrazek z ostatniej rady krajowej PO sprzed tygodnia - sala świeciła pustkami. Do Warszawy przyjechało zaledwie 246 z 500 członków rady. Tusk był zirytowany demobilizacją w partyjnych szeregach.

Premier liczy, że lekarstwem na marazm w PO i słabnące notowania będzie Euro 2012. Oczywiście wiele będzie zależało od wyników polskiej drużyny. No ale co będzie po wakacjach, gdy energia z Euro się wyczerpie? Powróci pytanie, po co Platforma zamierza być przy władzy przez następne trzy lata.

Zdaniem kilku posłów, lekarstwem na sytuację w Platformie, byłby powrót Grzegorza Schetyny do rządu. Dałoby to wyborcom sygnał: znowu jesteśmy drużyną. Zdaniem najbliższych współpracowników premiera, to jednak szybko nie nastąpi.