Na miesiąc przed pierwszą turą wyborów prezydenckich we Francji we wtorek rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza. 22 kwietnia w szranki stanie dziesięcioro kandydatów, w tym faworyci: socjalista Francois Hollande i centroprawicowy prezydent Nicolas Sarkozy.

Poniżej przedstawiamy programy rywali, którzy mają największe szanse przejść do drugiej tury 6 maja.

Francois Hollande:

57 lat; wielki faworyt tegorocznych wyborów, choć krytycy zarzucają mu, że nigdy nie był nawet członkiem rządu i nie ma żadnego doświadczenia w polityce europejskiej, czy międzynarodowej.

W ostatnich wyborach prezydenckich w 2007 r., kiedy lewica we Francji przeżywała kryzys, nawet nie został kandydatem swojego ugrupowania; aprobatę Partii Socjalistycznej na kandydata w wyścigu do Pałacu Elizejskiego uzyskała wówczas długoletnia partnerka życiowa Hollande'a - Segolene Royal, która ostatecznie przegrała z Sarkozym.

Dzisiaj Hollande zapowiada, że "odmieni losy Francji" i "da na nowo nadzieję Francuzom". Jak sam mówi jego głównym adwersarzem jest "świat finansów"; obiecał ukrócić wszystkie przestępstwa popełniane przez spekulantów i aferzystów.

Obiecał stworzenie 60 tys. nowych etatów w edukacji publicznej, zastrzegając jednak, że ogólna liczba pracowników budżetówki nie zostanie zwiększona ze względu na trudną sytuację finansów publicznych.

Po wyborze na prezydenta obiecuje, że od razu obniży o 30 proc. pensję głowy państwa, premiera i ministrów. Zapewnił również, że poprawi sytuację mieszkaniową we Francji i że da wszystkim legalnym imigrantom prawo głosowania w wyborach lokalnych.

Chce obłożyć 75-procentowym podatkiem osoby o dochodach co najmniej 1 mln euro rocznie, dzięki czemu do skarbu państwa wpłynęłoby 200-300 mln euro.

Jest za zamrożeniem cen paliw na trzy miesiące oraz za tym, aby wysokość podatku nakładanego na producentów paliw, tzw. TIPP, była zmienna i dostosowywana do aktualnej ceny ropy naftowej.

Kolejnym punktem programowym Hollande'a jest sprzeciw wobec podwyższenia podatku VAT z 19,6 proc. do 21,2 proc. Podniesienie VAT obiecał Sarkozy, aby z tej podwyżki pokryć część wydatków socjalnych.

Socjaliści upatrują szansę Hollande'a w tym, że na początku kampanii Sarkozy wyraźnie zajmuje coraz bardziej prawicowe pozycje. Chodzi o jego niedawne zaskakujące zapowiedzi referendów na temat ograniczenia nielegalnej imigracji i systemu zasiłków dla bezrobotnych.

W dziedzinie polityki zagranicznej socjalista zapowiedział, że pierwszą wizytę po wyborze na prezydenta złoży niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Tymczasem w zeszłym tygodniu zarzucił jej, że chce decydować w imieniu wszystkich Europejczyków.

Zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa zablokuje ratyfikację paktu fiskalnego, zawartego przez 25 krajów UE (bez W. Brytanii i Czech), którego zadaniem jest wymuszenie większej dyscypliny finansowej państw strefy euro; pakt jest równocześnie centralnym elementem planu ratowania wspólnej waluty. Socjaliści uważają, że umowa ta jest niewystarczająca, gdyż nie przewiduje skoordynowanej walki z bezrobociem i zahamowaniem wzrostu gospodarczego.

Zapowiedział wycofanie do końca 2012 roku francuskiego kontyngentu z Afganistanu, który liczy obecnie 3, 5 tys. żołnierzy.

W ostatnich tygodniach jego przewaga nad najgroźniejszym rywalem maleje. Według niedzielnego sondażu Ifop, Sarkozy może wygrać z Hollande'em w pierwszej turze, uzyskując 27,5 proc. (zaledwie 0,5 pkt. proc. przewagi). W drugiej turze jednak socjalista może liczyć na poparcie w granicach 54 proc. głosów, wobec 46 proc. uzyskanych przez Sarkozy'ego.

Nicolas Sarkozy:

57 lat, urodził się w 1955 r. w Paryżu, w rodzinie węgierskiego imigranta. Ukończył prywatną katolicką szkołę średnią, a później prawo na Uniwersytecie Paryskim i politologię w paryskim Instytucie Nauk Politycznych. Karierę polityczną rozpoczął bardzo wcześnie, bo w wieku 19 lat; merem został w wieku lat 28, deputowanym - 34 lat, po raz pierwszy ministrem, gdy miał lat 38, a szefem państwa jako 52-latek.

Jako przywódca rządzącej, centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) 6 maja 2007 r. w drugiej turze wyborów prezydenckich uzyskał 53,06 proc. głosów.

Tegoroczne wybory są dla niego testem popularności, zwłaszcza że większość Francuzów negatywnie ocenia jego prezydenturę, zarzucając mu słabe wyniki gospodarcze kraju oraz odczuwając zmęczenie gwiazdorskim stylem prezydentury.

Sarkozy próbuje od jakiegoś czasu zaskarbić sobie głosy skrajnej prawicy. Zagroził, że jeśli układ z Schengen nie zostanie zreformowany i wzmocniony, to Francja z niego wyjdzie.

Według niego we Francji jest "zbyt wielu obcokrajowców", by system ich integracji działał dobrze. Zapewnił, że - w razie wygranej - będzie dążył do zmniejszenia liczebności imigrantów.

Wezwał też do przyjęcia przepisów skłaniających rządy europejskie do kupowania dóbr wyprodukowanych w UE. Domagał się kroków wzorowanych na przyjętym w 1933 r. przez Kongres USA akcie nakazującym amerykańskiej administracji federalnej preferencyjny zakup dóbr wyprodukowanych w USA (Buy American Act).

Próbując zmniejszyć dystans dzielący go w sondażach od socjalistycznego kontrkandydata Sarkozy zadeklarował, że chce formalnego związania obywatelstwa Francji z płaceniem podatków na jej rzecz. Według niego wnoszenie przez obywateli wkładu w utrzymanie państwa to "kwestia moralna". Opodatkowanie obywateli szukających za granicą schronienia przed francuskim opodatkowaniem ich kapitału przyniosłoby - zdaniem Sarkozy'ego - skarbowi państwa 500 mln euro rocznie.

Po śmierci w połowie stycznia czterech francuskich żołnierzy służących w Afganistanie Sarkozy zapowiedział wycofanie sił francuskich z tego kraju do końca 2013 r., podczas gdy dowodzone przez NATO Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) mają go opuścić do końca 2014 r.

Sarkozy zapowiedział, że w razie przegranej wycofa się z życia politycznego

Outsiderzy i pomniejsi kandydaci

Prócz największych faworytów wyborów prezydenckich we Francji - socjalisty Francois Hollande'a i centroprawicowego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego - w wyścigu wystartuje jeszcze ośmioro kandydatów reprezentujących poglądy od skrajnie prawicowych po trockistowskie.

W związku z oficjalnym rozpoczęciem we wtorek kampanii wyborczej prezentujemy pozostałych ośmioro kandydatów:

OUTSIDERZY:

Marine Le Pen:

43 lata; kierowanie skrajnie prawicowym Frontem Narodowym (FN) przejęła po ojcu Jean-Marie Le Penie. Adwokatka z zawodu, nie ma jednak tych talentów trybuna ludowego, które charakteryzowały jej ojca. Zachowała wszakże hasła, wokół których Jean-Marie Le Pen gromadził swój elektorat: walkę z imigracją, francuskimi elitami i instytucjami europejskimi, wzmocnienie bezpieczeństwa.

W sondażach zajmuje trzecie miejsce z 16 proc. głosów. Córka Le Pena marzy o powtórzeniu wyniku ojca z 2001 r., kiedy ten, ku zaskoczeniu nie tylko Francji, ale i całej Europy, dostał się do drugiej tury wyborów prezydenckich. Następnie został pokonany przez Jacques'a Chiraca, na którego zagłosowali wyborcy różnorodnych poglądów politycznych, aby tylko nie dopuścić Le Pena do Pałacu Elizejskiego.

Z niedawnego sondażu TNS Sofres dla dziennika "Le Monde" wynika, że jedna trzecia wyborców zgadza się z polityką FN, postulującą wycofanie się Francji ze strefy euro i protekcjonizm w obronie francuskich przedsiębiorstw.

Według dyrektora TNS Sofres Edouarda Lecerfa, FN pod kierownictwem Marine Le Pen jest obecnie bardziej do przyjęcia, zwłaszcza dla młodszych wyborców, niż za rządów jej ojca.

Francois Bayrou:

60 lat; po raz trzeci kandyduje w wyborach prezydenckich ze swoim centrystycznym i proeuropejskim programem. W 2007 r. zdobył trzecie miejsce, uzyskując 18, 5 proc. głosów. Teraz sondaże dają mu 13-procentowe poparcie. Chce przekonać Francuzów, że podział lewica-prawica, głęboko zakorzeniony w życiu politycznym, prowadzi kraj do impasu.

Jeszcze w grudniu Bayrou mógł liczyć jedynie na 7 proc. głosów, podczas gdy w połowie stycznia sondaże dawały mu już 14-procentowe poparcie. Od tej pory centrysta zyskał miano "dynamicznego Bayrou". Badania pokazują, że większość Francuzów nie utożsamia się już ani z prawicą, ani z lewicą, co jest korzystne właśnie dla Bayrou, który ze swojej niezależności uczynił znak firmowy.

Jak pisał niedawno tygodnik "L'Express" zarówno Bayrou, jak i Le Pen - dwoje outsiderów ma "identyczny cel: (bronić) ludzi odrzuconych w dobie kryzysu gospodarczego".

Jean-Luc Melenchon:

60 lat; w 2008 r. wystąpił z Partii Socjalistycznej, uznając ją za zbyt miękką wobec liberalizmu. W latach 2000-2002 był ministrem ds. szkolnictwa zawodowego w rządzie Lionela Jospina (1997-2002). Obecnie eurodeputowany; jest szefem Frontu Lewicowego, koalicji skrajnej lewicy. FL, który zrzesza m.in. komunistów, odbiera potencjalnych wyborców Hollande'owi i spycha główny nurt socjalistów ku bardziej radykalnym hasłom. Ostatnie sondaże dają mu 11-procentowe poparcie, niemal dwukrotnie więcej niż w styczniu.

POMNIEJSI KANDYDACI:

Eva Joly:

69 lat; ekolożka, pochodząca z Norwegii eurodeputowana Zielonych. Sama ogłosiła się "jedyną kandydatką, która opowiada się za wizją federalnej Europy ze wzmocnionymi instytucjami" i "prawdziwym wyborem szefa Komisji Europejskiej".

Nathalie Arthaud:

42 lata; nauczycielka, reprezentuje partię trockistowską o nazwie Walka Robotnicza.

Philippe Poutou:

45 lat; robotnik, reprezentuje konkurencyjną partię trockistowską - Nową Partię Antykapitalistyczną. Oboje są przeciwni "dyktaturze kapitalizmu".

Nicolas Dupont-Aignan:

52 lata; prawicowy deputowany, określający się jako gaullista i eurosceptyk.

Jacques Cheminade:

71 lat; kandydat niezależny; deklarujący wolę walki ze "światowymi oligarchiami", bliski jest kontrowersyjnej postaci Amerykanina Lyndona LaRouche'a, deklarującego poglądy zarówno skrajnie prawicowe jak i skrajnie lewicowe oraz wolę walki z korporacjami.