Szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen poinformowała we wtorek, że zebrała 500 podpisów merów i radnych koniecznych do startu w kwietniowo-majowych wyborach prezydenckich we Francji.

"Mam swoje 500 podpisów i dzięki temu będę kandydatką w wyborach prezydenckich" - powiedziała Le Pen agencji Reutera.

Według opublikowanego we wtorek sondażu Ifop/Fiducial, w pierwszej turze wyborów prezydenckich przewidzianej na 22 kwietnia Le Pen zajmuje trzecie miejsce z 16 procentami głosów. Wciąż jednak jest to za mało, aby zagrozić faworytowi wyścigu - liderowi socjalistów Francois Hollande'owi, czy jemu najgroźniejszemu rywalowi prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu.

Zgodnie z obowiązującą we Francji ordynacją wyborczą każdy kandydat musi do 16 marca, a więc do najbliższego piątku, uzyskać 500 podpisów samorządowców - merów lub radnych. W przeciwnym wypadku nie zostanie dopuszczony do wyborczej próby.

Otoczenie Marine Le Pen powtarzało w ostatnim czasie, że kandydatka FN miała problem z uzyskaniem koniecznych podpisów, gdyż wielu samorządowców odmówiło jej takiego wsparcia.

Szefowa FN oskarżała swoich konkurentów - zarówno rządzącą centroprawicę prezydenta Sarkozy'ego, jak i Partię Socjalistyczną - o wywieranie nacisków na samorządowców, aby nie podpisywali się pod jej kandydaturą. Według niej, wymóg 500 podpisów powinien zostać zniesiony, gdyż sprzyja największym partiom.

Le Pen wstrząśnie wyborami?

Jak zauważa agencja Reutera, gdyby Le Pen nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów, mogłoby to wstrząsnąć wyścigiem do Pałacu Elizejskiego: wyborcy o skrajnie prawicowych poglądach najpewniej przerzuciliby swe poparcie z Le Pen na Sarkozy'ego.

Według najnowszego sondażu Ifop/Fiducial, kandydat centroprawicy zwycięży w pierwszej turze z socjalistą stosunkiem głosów 28,5 proc. do 27 proc., ale przegra z nim w turze drugiej (45,5 proc. do 54,5 proc.).

W wyborach prezydenckich w 2007 roku kandydatem Frontu Narodowego był ojciec obecnej szefowej tej partii, Jean-Marie Le Pen.