Dyrektor krakowskiego Teatru Stu, reżyser Krzysztof Jasiński o zmarłej w czwartek Irenie Kwiatkowskiej:

"Udało mi się namówić Irenę Kwiatkowską do udziału w +Kursie mistrzowskim+ w Teatrze Stu. Przekupiłem ją bukietem róż i przyjęła mnie u siebie w domu prywatnie. Podjęła mnie kawą i staromodnymi herbatnikami. To było 47 lat po tym, jak wyjechała z Krakowa. Ona była gwiazdę kabaretu +Siedmiu Kotów+, a potem, już nigdy do Krakowa nie przyjechała.

W Krakowie zażyczyła sobie wizyty w Katedrze na Wawelu. Zawiozłem ją do Kaplicy Najświętszego Sakramentu, gdzie długo w skupieniu się modliła.

W świecie aktorskim, na tej najwyższej półce pojawiają się co pewien czas indywidualności. To gwiazdy świecące najjaśniej. Irena Kwiatkowska była taką gwiazdą, wymykającą się zwykłym opisom. Miała niezwykłą żywość umysłu. Łączyła w sobie cechy artysty i wspaniałego człowieka. Była niesłychanie rzetelna, pracowita i precyzyjna, co w tym zawodzie bardzo pomaga. Kiedyś w jakimś programie przywitała się ze mną serdecznie, a ja zupełnie spontanicznie wziąłem ją na ręce. Była kruchej budowy, była lekka jak dziecko, aż sam się zdziwiłem, że trzymam w ramionach osobę tak delikatnej postury.

Jej popisowym numerem przez wiele, wiele lat było +Ptasie radio+. Numer, jakże prosty, ale właśnie w tej prostocie ujawniało się całej jej mistrzostwo".