Krzyż nie powinien być instrumentem rozgrywek politycznych - powiedziała podczas sesji Rady Warszawy prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zaznaczyła, że miasto nie jest stroną w tej sprawie, a o pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej powinni zadecydować warszawiacy.

Dodała, że w rejonie Krakowskiego Przedmieścia nie ma miejsca na obelisk czy pomnik, ponieważ jest to teren zabytkowy. Dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor poinformowała, że wydatki miasta związane z działaniem służb w rejonie Krakowskiego Przedmieścia przekroczyły już 3 mln zł.

"W mojej ocenie niegodne jest granie krzyżem; krzyż nie powinien być instrumentem rozgrywek politycznych" - mówiła prezydent miasta w czwartek, odnosząc się do sprawy krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckim.

Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła, że miasto nie jest ani stroną w porozumieniu zawartym pomiędzy Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Kościołem w sprawie przeniesienia go do kościoła św. Anny, ani też właścicielem terenu, na którym stoi krzyż, więc żadnych działań podejmować nie będzie.

"Sam fakt, że coś się dzieje w Warszawie, np. wylatują samoloty z lotniska, nie oznacza, że ja rządzę na Okęciu" - powiedziała prezydent.

"Ja nie zwykłam nie szanować opinii ekspertów, nie nawykłam też ekspertów naginać i łamać dla celów politycznych"

Przypomniała również sprawę postawienia krzyża na pamiątkę wizyty w Warszawie papieża Jana Pawła II. "Procedura budowy krzyża była po 22 miesiącach, to informacja dla tych, którzy uważają, że potupią nogami i osiągną cel" - powiedziała.

Odnosząc się do apeli o ustawienie w miejscu krzyża pod Pałacem Prezydenckim pomnika, odwołała się do oceny stołecznego konserwatora zabytków, który stwierdził, że umiejscowienie w otoczeniu Pałacu Prezydenckiego nowego elementu - pomnika - "zaburzyłoby uporządkowany ład i wpłynęłoby negatywnie na jego zabytkowy charakter".

"Ja nie zwykłam nie szanować opinii ekspertów, nie nawykłam też ekspertów naginać i łamać dla celów politycznych" - dodała.

Zaznaczyła również, że ostatni pomnik na Krakowskim Przedmieściu został wzniesiony w latach 80. XX w. "Były nawet pomysły, aby na Krakowskim Przedmieściu był pomnik Jana Pawła II, ale na terenie przykościelnym w okolicy kościoła św. Anny znajduje się jedynie tablica" - przypomniała.

Dodała, że na pytanie, czy powinny powstawać kolejne pomniki, powinni odpowiedzieć sami warszawiacy. "Nie może być tak, że jedna osoba z południa Polski będzie decydowała. Jeśli zostanę po raz kolejny wybrana prezydentem stolicy, obiecuję, że zwrócę się z pytaniem do warszawiaków o pomnik poświęcony ofiarom katastrofy, z tym, że z wyłączeniem Krakowskiego Przedmieścia" - zaznaczyła.



W rejonie Krakowskiego Przedmieścia nie ma miejsca na obelisk czy pomnik

Prezydent podkreśliła też, że w rejonie Krakowskiego Przedmieścia nie ma miejsca na obelisk czy pomnik, ponieważ jest to teren zabytkowy, znajdujący się w otulinie starówki, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Jak wyjaśniała, pytanie o pomnik byłoby zadane mieszkańcom miasta w ramach cyklicznego badania opinii publicznej pt. Barometr warszawski.

Dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor powiedziała natomiast, że wydatki miasta związane z działaniem służb w rejonie pałacu i Krakowskiego Przedmieścia przekroczyły już 3 mln zł. "Od 3 sierpnia (kiedy planowane było przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny) wydatki policji, która oddelegowała do zabezpieczania terenu w sumie 4200 policjantów i 560 pojazdów, sięgnęły 860 tys. zł" - dodała.

Powiedziała również, że rozwiązanie problemu przeniesienie krzyża nie należy do kompetencji miasta, a miasto podjęło się jedynie próby zagwarantowania bezpieczeństwa w tym miejscu.

"Tam zginęli honorowi obywatele miasta, osoby pełniące najwyższe urzędy państwowe"

Podczas debaty Sebastian Wierzbicki (radny Lewicy) oświadczył, że przeniesienie krzyża "zostało uniemożliwione przez grupę agresywnych fanatyków mieniących się obrońcami krzyża". "Trzeciego sierpnia polskie państwo skapitulowało przed terrorem mniejszości" - dodał, apelując równocześnie do władz miasta, by naciskały na Kancelarię Prezydenta o zaprowadzenia porządku w tym miejscu.

Z kolei Marek Makuch (PiS) zaznaczał, że ofiary katastrofy smoleńskiej zasługują na upamiętnienie. "Tam zginęli honorowi obywatele miasta (płk Czesław Cywiński, Ryszard Kaczorowski, pośmiertnie Lech Kaczyński - PAP), osoby pełniące najwyższe urzędy państwowe" - zaznaczył. Ocenił, że harcerze podpisali porozumienie o przeniesieniu krzyża "w nadziei, że takie upamiętnienie powstanie przed pałacem".

Debacie przysłuchiwały się trzy osoby - przeciwnicy przeniesienia krzyża sprzed Pałacu. Byli zapisani do głosu w punkcie "wolne wnioski", czyli na końcu porządku obrad.