Wtorek jest w Moskwie dniem żałoby, w związku z czym w stolicy Rosji odwołano wszystkie imprezy rozrywkowe, a flagi na budynkach państwowych opuszczono do połowy masztu.
Moskwianie wciąż przynoszą kwiaty na dwie stacje metra, gdzie w poniedziałek doszło do zamachów przypisywanych północnokaukaskim rebeliantom.
Pasażerowie metra nie kryją zdenerwowania. "Kiedy rano jadąc metrem usłyszałam sygnał czyjegoś zegarka elektronicznego, pomyślałam: +Acha, to już+. Bardzo się przestraszyłam" - powiedziała agencji Reutera studentka wydziału biznesu Katia Wankowa.
Ustalono już, że zamachy bombowe przeprowadziły terrorystki-samobójczynie. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), bomby zdetonowały dwie kobiety pochodzące z Północnego Kaukazu. Eksplozje nastąpiły na dwóch stacjach w centrum Moskwy: Łubianka i Park Kultury.