Lech Wałęsa uważa, że wybory do Parlamentu Europejskiego są bardzo ważne, choć jeszcze nie są przez Polaków w pełni doceniane.

"To są bardzo ważne wybory, tylko, że my jeszcze nie przestawiliśmy się na interes europejski i kontynentalny. My jeszcze wciąż pracujemy w swoim małym ogródeczku. I prędzej, czy później, trzeba będzie się przestawić, bo tam będą zapadały najważniejsze decyzje" - powiedział dziennikarzom b. prezydent, który głosował w komisji obwodowej, zlokalizowanej w rektoracie Uniwersytetu Gdańskiego.

Lech Wałęsa głosował wraz żoną Danutą, córką Brygidą oraz synem Jarosławem, który ubiega się o mandat eurodeputowanego z ostatniego miejsca pomorskiej listy PO.

B. prezydent szacuje, że frekwencja w niedzielnych wyborach do PE wyniesie ok. 30%

Wałęsa uważa, że to nie będzie wstyd, jeśli frekwencja w Polsce w wyborach do PE będzie należała do najniższych w Europie. B. prezydent obawia się jednak, że w takiej sytuacji nieobecni przy urnach wyborczych będą chcieli dokonywać zmian "na ulicy".

"A my musimy pamiętać, że zmiany na ulicach były możliwe w tych czasach, kiedy nam nie pozwalano w inny sposób rozwiązywać spraw" - dodał Wałęsa.