Ambasador Państwa Środka miał szantażować premiera Wysp Owczych. Skandal wybuchł, gdy relacja jednego z urzędników na ten temat została przypadkiem nagrana.
Na nagraniu rozmawiają ze sobą minister handlu Wysp Owczych i szef departamentu w ministerstwie, czyli jeden z jego podwładnych. Ten ostatni opowiada ministrowi o wydarzeniach z kilku ostatnich dni, o których najwyraźniej sam minister wcześniej nie wiedział. Opowiada mu to, ponieważ za kilka minut minister ma udzielić wywiadu telewizyjnego, a wywiad ma dotyczyć planów rozwoju sieci telekomunikacyjnej 5G na terenie Wysp Owczych. Z rozmowy wynika, że kilka dni wcześniej ambasador Chin w Danii Feng Tie spotkał się z liderem jednej z lokalnych partii koalicyjnych, a następnie odbył rozmowę z ministrem finansów Jørgenem Niclasenem i z premierem Bárðurem Nielsenem. W obydwu przypadkach w sposób bardzo jasny powiązał kwestię budowy sieci 5G na Wyspach Owczych ze sprawą podpisania przez ten kraj umowy o wolnym handlu z Chinami. Ambasador życzył sobie, aby kontrakt na budowę 5G dostała firma Huawei. Nie pozostawił też wątpliwości, że jeśli kontraktu nie będzie, to Wyspy Owcze mogą zapomnieć o umowie z Chinami i ułatwieniach w dostępie do tamtejszego rynku.
Argument, którego użył ambasador, czyli perspektywa umowy o wolnym handlu, nie jest przypadkowy. Na Wyspach Owczych mieszka niecałe 50 tys. osób, czyli mniej więcej tyle samo co w Kutnie. To za mało, aby swoją gospodarkę opierać na konsumpcji, wzrost gospodarczy Wysp oparty jest więc w dużej mierze na eksporcie. A ten eksport to w ponad 90 proc. ryby, głównie łososie (z powodu unijnych kwot połowowych Wyspy Owcze nigdy nie zgodziły się na dołączenie do Unii Europejskiej). Łatwiejszy dostęp do potężnego rynku chińskiego mógłby stanowić dla gospodarki Wysp duży impuls rozwojowy. Był to więc rodzaj propozycji korupcyjnej.
Na nagraniu według gazety „Berlingske”, która je opisała, premier Wysp Owczych miał poinformować ambasadora Chin, że nie ma on zamiaru interweniować i wpływać na przebieg wyboru wykonawcy kontraktu na budowę sieci 5G. Czyli premier odmówił. Ale sam fakt, że Chiny próbują używać tego typu metod, aby zdobywać kolejne rynki dla Huaweia (który oficjalnie twierdzi, że jest firmą prywatną i nie ma nic wspólnego z rządem w Pekinie), jest sensacją. Głównym konkurentem Huaweia w walce o prawo budowy sieci 5G w kolejnych państwach są firmy amerykańskie, aktywnie promowane przez administrację Donalda Trumpa. Amerykanie przy okazji zarzucają Chinom, że będą one wykorzystywać infrastrukturę Huaweia do szpiegowania i podsłuchiwania. Dlatego, ich zdaniem, Huawei jest partnerem niewiarygodnym.
Rozmowa ministra z jego podwładnym nagrała się przypadkiem. Minister był tuż przed wywiadem i miał mikrofon przypięty do klapy marynarki. Okazało się, że był już włączony. Po odbyciu wywiadu pracownicy telewizji odkryli, że nagrała się także wcześniejsza rozmowa z szefem departamentu, której nikt inny nie miał słyszeć. Mimo to telewizja tej rozmowy nie opublikowała, chociaż chciała. Kiedy tylko to zapowiedziała, rząd wniósł do sądu pozew o zakaz publikacji i natychmiast go otrzymał. Publikowanie tej rozmowy jest więc obecnie na Wyspach Owczych nielegalne. Zakaz jednak nie obejmuje opisywania treści rozmowy w gazetach. Rząd swoją prośbę o wydanie zakazu publikacji uzasadnił ryzykiem zniszczenia relacji handlowych i dyplomatycznych między Królestwem Danii a Chinami. Warto dodać, że na nagraniu jest mowa także o tym, że duńskie ministerstwo obrony rekomenduje, aby ofertę Huaweia odrzucić.
Wyspy Owcze mają dość skomplikowaną sytuację prawno-polityczną. Są terytorium zależnym Królestwa Danii, a Dania, jak wiadomo, należy do Unii Europejskiej. Ale Wyspy jednak do Unii nie należą. Mają swój parlament, rząd i szeroką autonomię. Dania odpowiada tam jednak za władzę sądowniczą i politykę zagraniczną.
Najwięcej smartfonów 5G sprzedaje Samsun
Według najnowszych danych firmy IHS Markit Technology w trzecim kwartale tego roku południowokoreański Samsung wypuścił na rynek 3,2 mln smartfonów obsługujących standard 5G. To niemal trzy czwarte (74 proc.) wszystkich urządzeń działających w sieci piątej generacji, które w tym okresie trafiły do sprzedaży. W porównaniu z drugim kwartałem br. Samsung na całym świecie poprawił wynik ponad dwukrotnie.
Pozostali producenci są na razie daleko w tyle. Drugie miejsce zajmuje firma LG, która wyekspediowała ok. 400 tys. smartfonów 5G – o jedną trzecią więcej niż w poprzednim kwartale – co daje jej 10-proc. udział w światowym rynku. Dominacja koncernów z Korei Południowej nie jest zaskoczeniem, bo właśnie w tym kraju raczkująca technologia rozwija się najszybciej – z sieci 5G można korzystać komercyjnie już od kwietnia br.
Na podium zmieściła się też chińska firma Vivo. W drugim kwartale jeszcze nie sprzedawała smartfonów 5G, ale w trzecim zdobyła już ok. 9 proc. rynku. Po ok. 2–3 proc. dostaw pochodziło od kolejnych chińskich producentów: Huawei, Oppo (podobnie jak Vivo jest to firma kontrolowana przez BBK Electronics Corporation) oraz Xiaomi. W sumie do koncernów z Państwa Środka należy więc obecnie tylko 16 proc. rynku 5G. Wyniki czwartego kwartału najprawdopodobniej będą dla nich znacznie lepsze, gdyż w listopadzie br. trzej najwięksi chińscy operatorzy uruchomili sieć 5G w 50 miastach w kraju. Według prognozy firmy Strategy Analytics na początku przyszłego roku Huawei będzie już kontrolował 30 proc. rynku urządzeń 5G przy 40 proc. dla Samsunga – będą to więc ci sami liderzy, co na rynku smartfonów wszystkich generacji. Natomiast w drugiej połowie 2020 r. azjatyckich rywali dogoni – a z czasem i przegoni – Apple, który na razie telefonów 5G nie oferuje, chociaż sieć 5G w USA już działa.
Nie ma jej za to w Polsce i dlatego Samsung urządzeń 5G jeszcze u nas nie wprowadził. Oferuje je Huawei – także za pośrednictwem Playa – ale nie ujawnia wyników sprzedaży. Nie chwali się nimi też Orange, który niedawno zaproponował smartfon Neva Jet 5G (chińskiej firmy ZTE).



Elżbieta Rutkowska