W poniedziałek politycy PO zwrócili się z pytaniem do prezesa Sądu Apelacyjnego w Katowicach Witolda Mazura, czy to prawda, że Kalus jest asystentem sędziego w tej jednostce i czy zdaniem prezesa taka osoba powinna pełnić taką funkcję.
Marek Wójcik przypomniał, że w listopadzie 2017 r. na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach przedstawiciele środowisk narodowych powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów PO. „Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, w sprawie – wydawałoby się – bardzo oczywistej, dlatego że całe zajście zostało sfilmowane. Policja była na miejscu, przekazała dane uczestników tego zajścia. Niestety od 15 miesięcy śledztwo w tej sprawie tkwi w martwym punkcie” – zauważył poseł.
W piątek media, a za nimi politycy PO podali, że jeden z uczestników tego zdarzenia - Jakub Kalus - był pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości, delegowanym z Sądu Rejonowego w Gliwicach, gdzie pracował jako asystent sędziego. Według polityków Platformy Kalus pracował w obsłudze komisji weryfikacyjnej i został "dobrany do tego zespołu" przez przewodniczącego komisji Patryka Jakiego. Według MS uczestnik tych wydarzeń był tylko oddelegowany do pracy w resorcie.
Zdaniem Budki i Wójcika nie jest przypadkiem, że postępowanie trwa tak długo i nikomu nie przedstawiono w tej sprawie zarzutów. „Naszym zdaniem wynika to wprost, ze związków pana Jakuba K. z kierowanym przez Zbigniewa Ziobro wymiarem sprawiedliwości” – powiedział Wójcik.
Budka ocenił, że okoliczności pracy Kalusa w resorcie sprawiedliwości powinny zostać wyjaśnione. „Liczyliśmy, że minister Zbigniew Ziobro, który jest taki chętny do występów medialnych, w sposób czytelny, jasny, wyjaśni w jaki sposób pan Jakub znalazł się w Ministerstwie Sprawiedliwości” – dodał.
„Podobno pan Jakub K., pomimo tego, że resort sprawiedliwości powziął wiedzę na temat jego aktywnego uczestnictwa w wieszaniu europosłów na szubienicach, nadal zajmuje stanowisko asystenta sędziego. Podobno jest zatrudniony w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach” – mówił Budka.
Politycy Platformy chcą też dowiedzieć się, czy zdaniem prezesa SA taka osoba spełnia wymaganą w przypadku asystentów sędziego przesłankę nieskazitelnego charakteru, o której mowa w Ustawie o ustroju sądów powszechnych. „Po trzecie, jeśli prawdą jest, że pan Jakub K. nadal jest pracownikiem tego sądu, to jakie kroki zamierza podjąć prezes SA w Katowicach jako osoba, które pełni czynności z zakresu prawa pracy wobec asystentów sędziego” – powiedział poseł Budka.
Wyraził nadzieję, że prezes Mazur szybko odniesie się do tych informacji. „Opinia publiczna musi mieć pełną jasność w tej sprawie. Musimy dowiedzieć się, czy prawdą jest, że pomimo tego, iż resorty sprawiedliwości wiedział o tym, czego dopuścił się pan Jakub, ta osoba nadal pracuje jako asystent sędziego” – wskazał Budka. Jak dodał, gdyby ta informacja się potwierdziła, nie wyobraża sobie, by „prezes sądu mógł nadal zatrudniać osobę, co do której są tego typu medialne zarzuty”.
Według Budki, praca Kalusa w MS to rzecz „kuriozalna”. „Pojawia się drugie pytanie, czy fakt zatrudnienia w MS, fakt pracy dla komisji pana Patryka Jakiego, fakt pracy dla pana ministra Ziobro mógł w jakiś sposób mieć znaczenie w tym śledztwie, w szczególności wobec tej wielkiej opieszałości prokuratury” – powiedział Budka.
Pytany w piątek o Kalusa wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki powiedział, że resort cofnął mu delegację, gdy okazało się, że był on uczestnikiem manifestacji. Jaki zaznaczył, że Kalus nie był pracownikiem ministerstwa. Według informacji z resortu sprawiedliwości Kalus był delegowany do ministerstwa z Sądu Rejonowego w Gliwicach. Delegacja trwała od sierpnia 2017 r. do lutego 2018 r.
W listopadzie 2017 r. na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach, przy pomniku Wojciecha Korfantego, zgromadziło się – według policji - ok. 70 przedstawicieli środowisk narodowych. Zgromadzenie zgłoszono pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy". Organizatorzy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce: Michała Boniego, Danuty Huebner, Danuty Jazłowieckiej, Barbary Kudryckiej, Julii Pitery i Róży Thun. To ich zdjęcia narodowcy zawiesili na szubienicach.
Kilka dni później katowicka prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem art. 119 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Na początku marca rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek przekazała PAP, że postępowanie jest przedłużone do maja br., a w sprawie nie zgromadzonego jeszcze całego materiału dowodowego, który umożliwi podjęcie merytorycznych decyzji.