900 pacjentów z województwa podlaskiego skorzysta łącznie w ciągu trzech lat z badań USG w ramach ogólnopolskiego programu profilaktyki tętniaka aorty brzusznej. Trzysta osób będzie przebadanych do końca 2018 r. - poinformowano we wtorek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.
Klinika Chirurgii Naczyń i Transplantacji tego szpitala jest jedynym ośrodkiem w Podlaskiem, który uczestniczy w tym programie.
Badania USG brzucha są dla osób z grupy ryzyka zachorowania na tętniaka aorty brzusznej. To głównie mężczyźni po 65-ym roku życia, otyli, z nadciśnieniem tętniczym, palący papierosy. Badania będą przeprowadzone w grudniu - 1, 18 i 20 grudnia. Pacjenci muszą się wcześniej zgłosić i zarejestrować dzwoniąc na numer telefonu: 669476432 - poinformowano na konferencji prasowej.
Badania finansuje ministerstwo zdrowia. Trzystu mieszkańców regionu będzie przebadanych do końca 2018, kolejne osoby w ciągu dwóch najbliższych lat.
"Tętniak aorty brzusznej to najczęstszy tętniak. O tętniaku mówimy jeżeli naczynie (krwionośne) się poszerza więcej niż 50 proc. prawidłowej średnicy" - wyjaśnił kierownik Kliniki Chirurgii Naczyń i Transplantacji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) w Białymstoku dr hab. Jerzy Głowiński.
W programie przewidziano badania USG, bo - jak mówił Głowiński - to dostępne, tanie i proste badanie jest w stanie wykryć tętniaka.
Głowiński mówił, że tętniaki to poważy problem, bo bardzo wiele osób umiera z tego powodu; gdy pęknie tętniak często umierają zanim będzie im udzielona pomoc. Według przedstawionych przez niego danych amerykańskich (CDC) (The Centers For Desease Control), tętniak ten jest piętnastą przyczyną śmierci. "Ale ta przyczyna jest o tyle istotna, że tej przyczyny śmierci można uniknąć" - mówił specjalista.
Głowiński powiedział, że średnio 5 proc. społeczeństwa choruje na tętniaka aorty brzusznej. "Przyjmuje się, że choroba dotyczy głównie mężczyzn - czterokrotnie częściej mężczyzn niż kobiet - od 4-8 proc. mężczyzn oraz 1-2 proc. kobiet po 65-ym roku życia. O ile tętniaki u osób 50-letnich zdarzają się sporadycznie, o tyle po 60-tym roku życia ta częstość wzrasta gwałtownie. Wiąże się to po prostu ze starzeniem i związanymi z tym zmianami" - wyjaśnił Głowiński.
Wskazał przy tym, że osoby najbliżej spokrewnione, w tzw. pierwszej linii, są dwa razy częściej narażone na zachorowanie na tętniaka aorty brzusznej niż te osoby, u których w rodzinie tętniaka nie było. Dodał, że "praktycznie" osoby, które nie palą papierosów na tętniaka nie zachorują, takie przypadki - jak mówił - "zdarzają się sporadycznie". Największe ryzyko stanowi pęknięcie tętniaka u osoby, która nie wie, że go ma, bo taki tętniak jest jak "tykająca bomba", która może wybuchnąć. Dodał, że gdy tętniak jest mały, takie ryzyko jest "znikome".
"W ogóle małymi tętniakami się nie zajmujemy" - mówił Głowiński. Dodał, że gdy tętniak ma średnicę powyżej 5 cm "już ryzyko zaczyna być istotne" i sięga 10 proc. pęknięcia w ciągu roku. "Tętniak o średnicy 7 cm i większy - co trzeci taki tętniak w ciągu roku pęka. Niestety pęknięcie tętniaka jest pierwszym objawem choroby. Tętniaki rosną bezobjawowo" - podkreślał kierownik kliniki chirurgii naczyń. Dodał, że ponad połowa pacjentów umiera zanim dotrze do szpitala, umiera także połowa tych, którzy do szpitala trafią np. w trakcie gdy są przyjmowani lub przygotowywani do operacji.
Głowiński dodał, że łącznie śmiertelność pacjentów z pękniętymi tętniakami wynosi 90 proc. i jest "gigantyczna", ale można jej uniknąć - badać pacjentów i operować zanim dojdzie do pęknięcia. "Kluczem jest wczesna wykrywalność" - dodał
Z tętniakiem trafił do USK 62-letni pan Stefan z gminy Bargłów Kościelny. "Czułem w brzuchu pełność (...) z początku słabo, słabo, później mocniej i jeszcze ciężej. I te ostatnie złapało mnie coś to tak, że myślałem, że nie wytrzymam" - opowiadał dziennikarzom. Porównał objawy po pęknięciu tętniaka do rozpychania brzucha. Mówił, że zupełnie nie wiedział, że tętniak mu narastał.
Dr hab. Jerzy Głowiński powiedział, że pacjent był reanimowany na stole operacyjnym. Pan Stefan przyznał, że palił wcześniej papierosy, teraz nie. "Każdemu radzę, żeby nie palił" - mówił pacjent, który we wtorek wychodzi ze szpitala. (PAP)
Autor: Izabela Próchnicka