Ponad 81 tys. ze 137 tys. mieszkających w Belgii i uprawnionych do głosowania Turków oddało w tym kraju głos w referendum, które dotyczy zmiany systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki w ich ojczyźnie - podały belgijskie media.

Mieszkający w Belgii obywatele Turcji mogli oddawać głos w referendum wcześniej niż ich rodacy w kraju. W Turcji wyborcy pójdą do urn 16 kwietnia. Ci mieszkający w Belgii i innych krajach europejskich mogli głosować od 27 marca do 9 kwietnia.

Według publicznego belgijskiego nadawcy RTBF frekwencja w Belgii była rekordowa - zagłosowało 6 na 10 uprawnionych Turków mieszkających w tym kraju. Basir Hamarat z Unii Demokratycznej Europejskich Turków ocenił, że odsetek ten jest najwyższy w całej Europie.

Dla porównania podczas wyborów prezydenckich w Polsce do głosowania w Belgii zapisało się 9,5 tys. Polaków z około 70 tys. mieszkających w tym kraju. Z kolei do głosowania w referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych z budżetu państwa i prawa podatkowego w 2015 r. zapisało się w Belgii jedynie 612 naszych rodaków.

Aby zagłosować w Belgii, Turcy musieli się zarejestrować w ambasadzie w Brukseli lub w konsulacie w Antwerpii. Oddawanie głosów trwało przez dwa tygodnie. Nie odbyło się bez incydentów. 30 marca doszło do starć przed turecką placówką dyplomatyczną w belgijskiej stolicy między przeciwnikami i zwolennikami prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Interweniowała policja, kilka osób przewieziono do szpitala.

16 kwietnia Turcy mają odpowiedzieć w referendum, czy popierają zmiany w tureckiej konstytucji wprowadzające system prezydencki. Władze w Ankarze twierdzą, że system prezydencki jest konieczny do zapewnienia stabilności państwa wobec takich wyzwań, jak niepewna sytuacja bezpieczeństwa, spowolnienie gospodarcze i trwający konflikt zbrojny w sąsiedniej Syrii, w który zaangażowane są siły tureckie. Głosy tureckiej diaspory w Europie Zachodniej mogą odegrać ważną rolę w referendum.

Zamysł wzmocnienia politycznej pozycji prezydenta Erdogana niepokoi jego przeciwników, którzy oskarżają go o autorytaryzm, zwłaszcza od czasu czystek po udaremnionej próbie puczu.

Belgii udało się uniknąć ostrych sporów dyplomatycznych z Turcją na tle kampanii przedreferendalnej. Sąsiednie Niemcy i Holandia starły się z władzami w Ankarze w związku z odmową wieców na terenie tych krajów z udziałem członków tureckiego rządu. Turcja w ostrych słowach skrytykowała Berlin i Hagę, zarzucając im nawet stosowanie "nazistowskich praktyk".

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)