Największa od lat nowelizacja kodeksu pracy rodzi po stronie biznesu spore ryzyko odpowiedzialności za błędną interpretację nowych regulacji. Potrzebne są więc spójne wytyczne urzędów, ZUS i skarbówki co do tego, jak należy rozumieć nowe przepisy o badaniach trzeźwości pracowników i rekompensowaniu im kosztów pracy zdalnej.

Nowe przepisy dotyczące badania trzeźwości pracowników, pozwalające także na sprawdzanie ich pod kątem narkotyków, już za kilka tygodni wejdą w życie. Przedsiębiorcy, którzy planują wprowadzić u siebie takie badania, dostaną szczegółowe regulacje, jak należy to robić z poszanowaniem prywatności pracowników, chroniąc jednocześnie ich dane osobowe. Problem w tym, że wielu przedsiębiorców już teraz prowadzi takie badania, ważąc ryzyko ukarania za przetwarzanie danych o trzeźwości pracowników w obecnej luce prawnej z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa w czasie pracy, nie tylko zatrudnionym w halach produkcyjnych, lecz także pasażerom autobusów miejskich. Po zmianach, gdy nie będzie już wątpliwości, że takie badania muszą być prowadzone na podstawie wynegocjowanych z pracownikami regulacji, tacy przedsiębiorcy będą potrzebowali czasu na wdrożenie zmian w regulaminach pracy czy układach zbiorowych. Nie wiadomo jednak, jak zareaguje Urząd Ochrony Danych Osobowych na badania prowadzone w okresie przejściowym.
Tym bardziej że nowe przepisy nie przewidują wprost możliwości wymagania całkowitej trzeźwości. Wielu przedsiębiorców może zaryzykować zaostrzenie powszechnej normy trzeźwości 0,2 promila wobec pracowników zatrudnionych na stanowiskach wymagających szczególnej sprawności w godzinach pracy. Pozytywny odczyt, ale poniżej określonego w kodeksie wykroczeń limitu, sygnalizuje bowiem zwiększone ryzyko wypadku, za które pracodawca odpowie nie tylko finansowo, lecz także moralnie.
Pracodawcy mogą mieć także za kilka lat kłopoty ze zryczałtowanym zwrotem dodatkowych kosztów pracy zdalnej. Zgodnie z nowymi przepisami rekompensata zwiększonych kosztów energii elektrycznej i kosztów internetu będzie należała się każdemu z kilkuset tysięcy zatrudnionych obecnie zdalnie. Wysokość tego ryczałtu ma jednak zostać wynegocjowana z przedstawicielami pracowników czy związków zawodowych, którym z oczywistych przyczyn będzie zależało na jak najwyższej stawce. Za kilka lat ta kwota może się stać i pewnie stanie się przedmiotem zainteresowania kontrolerów ZUS i skarbówki. Od ryczałtu nie trzeba bowiem płacić składek ani podatków, urzędnicy będą więc sprawdzać, czy ryczałt nie stanowi ukrytej formy dodatkowego wynagradzania pracowników.
Nie może być traktowane jako przesadne oczekiwanie, aby przedsiębiorcy przed wdrożeniem nowych przepisów poznali jasne urzędowe wytyczne dotyczące tego, jak mają je interpretować. A należy się spodziewać, że wątpliwości będzie z czasem przybywało.