- Podwyżka najniższego wynagrodzenia nie zrekompensuje wzrostu kosztów wynikających z inflacji. Przy dynamicznym wzroście cen żywności i nośników energii siła nabywcza podwyższonej pensji realnie spadnie - mówi w rozmowie z DGP Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.

ikona lupy />
Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ / nieznane
Jak pan ocenia decyzję rządu o wysokości minimalnego wynagrodzenia w przyszłym roku, która zaskoczyła nie tylko pracodawców, lecz także związkowców?
Ta decyzja jest bliska postulatom OPZZ. Presja płacowa na rząd miała zatem sens. Proponowaliśmy wzrost do 3500 zł od stycznia, a od lipca oczekiwaliśmy 3750 zł. Nie jesteśmy więc do końca zadowoleni z ostatecznej decyzji rządu. Dobrze jednak, że rząd wycofał się z poprzedniej propozycji zakładającej podwyżkę do 3383 zł i 3450 zł, która była poniżej tego, co gwarantuje zatrudnionym ustawa o minimalnym wynagrodzeniu. Mam wrażenie, że wiele osób ocenia decyzję rządu przez pryzmat tych kwot. Tymczasem minimalny wzrost gwarantowany przez ustawę, po zmianie prognozy inflacji na wyższą, wynosi 3447 zł. Rząd nie mógł zaproponować przeciętnej podwyżki poniżej tej kwoty. Widzimy zatem, że po decyzji rządu przeciętna podwyżka płacy minimalnej w 2023 r. będzie wyższa tylko o 98 zł od minimum ustawowego.
Czy to zrekompensuje wzrost kosztów wynikających z inflacji?
W mojej ocenie nie zrekompensuje. Kwoty są w ujęciu brutto, netto nie są wysokie, bo przekładają się na 2695 zł od stycznia i 2765 zł od lipca, co oznacza podwyżkę o 331 zł i 402 zł netto w stosunku do tego, co osoby otrzymujące minimalne wynagrodzenie dostają przelewem na konto już teraz. Jeśli taka osoba dostanie w przyszłym roku rachunek za gaz wyższy o 600 zł, to ta podwyżka w żaden sposób tego nie zrekompensuje. Należy założyć, że inflacja w I kw. przyszłego roku może wynieść nawet 20 proc., wtedy pomimo podwyżki siła nabywcza takiej podwyższonej pensji realnie spadnie o kilka punktów procentowych. Trzeba też patrzeć na dynamiczny wzrost cen żywności, który sięga obecnie nawet 30 proc., i nośników energii, który w przypadku gazu dobija nawet do 40 proc. Wpłynie to na rozwarstwienie dochodowe w społeczeństwie i postępującą pauperyzację, które już dzisiaj są wysokie.
A czy ta podwyżka może napędzić inflację? Tego obawiają się pracodawcy.
To jest założenie dość fikcyjne i nie zgadzam się z takim podejściem. Kiedy rząd przekazywał środki publiczne przedsiębiorcom w ramach tarcz antykryzysowych, to nie mówiło się o wzroście inflacji. A łącznie otrzymali oni wsparcie wynoszące 138 mld zł - co stanowi 6 proc. PKB. Teraz, przy dużo mniejszych obciążeniach wynikających z podwyżki minimalnego wynagrodzenia, słowo inflacja jest odmieniane na wszystkie sposoby. Tymczasem obecny wzrost inflacji nie wynika przecież ze wzrostu wynagrodzeń, lecz wysokich cen energii i żywności. Ale także coraz wyższych marż, które przekładają się na rekordowe zyski niektórych przedsiębiorców. Krytycy wzrostu płac mieliby rację, gdyby płace rosły nieadekwatnie do wydajności. Z danych NBP i GUS wynika, że wydajność rośnie szybciej od wynagrodzeń. Spadł ponadto udział płac w PKB - wzrosły za to zyski firm i poprawiły się ich wskaźniki rentowności. Mam wrażenie, że niektórym przedsiębiorcom brakuje chęci do etycznego zachowania i dzielenia się zyskami, co jest szczególnie ważne w czasie wysokiej inflacji.
Przedsiębiorcy ostrzegają jednak przed nadchodzącym kryzysem gospodarczym, który zwykle oznacza także zwolnienia pracowników.
Wzrost płacy minimalnej nie przełoży się na wzrost bezrobocia. To wynagrodzenie rośnie od 2012 r. w tempie średnio o ponad 100 zł rocznie. W tym czasie bezrobocie spadło z ok. 12 proc. do 5,4 proc. Nie ma jednoznacznych, empirycznych dowodów na to, że wzrost płacy minimalnej zwiększa stopę bezrobocia. Wręcz przeciwnie, w odpowiednich warunkach kreuje wzrost zatrudnienia i pozytywnie wpływa na przychody firm i ich zyski.
Przyszłoroczna podwyżka to krok w kierunku zwiększenia minimalnego wynagrodzenia do 4 tys. zł w 2024 r. i spłaszczenia pensji w Polsce. Jakie mogą być tego konsekwencje?
Ważne jest to, aby płaca minimalna stanowiła co najmniej 50 proc. przeciętnej. Biorąc pod uwagę rzeczywiste kwoty ogłaszane przez GUS w 2021 r., ta relacja wyniosła 49,5 proc. Dopiero w przyszłym roku zobaczymy, jak kształtowała się ona w 2022 r. Spodziewam się jednak, że jeśli inflacja utrzyma się na wysokim poziomie, to w 2024 r. - tak jak w przyszłym - także nastąpią dwie podwyżki minimalnego wynagrodzenia.
Rozmawiał Mateusz Rzemek