Wrocławska klinika ginekologiczna robiła masowo niepotrzebne inwazyjne badania macicy - taki zarzut stawiają szefowi kliniki jego podwładni. NFZ zapowiada kontrolę - ujawnia "Gazeta Wyborcza".

Proceder miał się rozpocząć w 2007 r., gdy kierownikiem II Katedry i Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii szpitala akademickiego został prof. Mariusz Zimmer. To prorektor ds. dydaktyki wrocławskiej Akademii Medycznej oraz wojewódzki konsultant ginekologii i położnictwa.

"Przyszedł kiedyś na odprawę i powiedział, że jesteśmy pod kreską. Nakazał robić histeroskopię przed wszystkimi planowanymi operacjami. I się zaczęło" - opowiadają lekarze. Tylko w 2007 r. klinika prof. Zimmera zrobiła 994 badania i dostała za nie milion złotych. W tym samym czasie dziewięć klinik Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu zbadało w ten sposób w sumie 70 kobiet, dwa szpitale kliniczne z Lublina - 14. Zaś na całym Mazowszu w kilkudziesięciu szpitalach histeroskopię przeprowadzono u 1265 pacjentek.

Prof. Zimmer odmówił rozmowy z "GW". Na stronie internetowej Akademii Medycznej poinformował, że oskarżenia ginekologów wynikają z zawiści. Więcej szczegółów w piątkowej publikacji "Gazety Wyborczej".