Politycy koalicji oraz Lewicy krytykują Lecha Kaczyńskiego za skierowanie ustawy ograniczającej finansowanie partii z budżetu państwa do Trybunału Konstytucyjnego. Decyzji prezydenta broni PiS.

Ustawa, którą w poniedziałek prezydent skierował do TK przewiduje, że od połowy 2009 r. do końca 2010 roku partie mają otrzymywać mniejszą subwencję budżetową: PO - o 44 proc., PiS - o 41 proc., SLD - o 11 proc., PSL - o 7 proc.

"Decyzja prezydenta oburzyła miliony Polaków. Prezydent nie podzielił naszych argumentów, że w czasach kryzysu trzeba oszczędzać. Prezydent bardziej troszczy się o budżet partii własnego brata - PiS - niż o budżet państwa (...) decyzja dziwi, wywołuje emocje" - powiedział Chlebowski dziś na konferencji prasowej w Sejmie.

Jak podkreślił, 60 milionów zł - które można było zaoszczędzić dzięki ustawie ograniczającej finansowanie partii z budżetu państwa - można było przeznaczyć na ważne cele społeczne.

"Nowela ustawy o partiach politycznych jest zgodna z konstytucją"

Szef klubu Lewicy Wojciech Olejniczak powiedział, że decyzja głowy państwa oznacza, że postanowił on zadbać o finanse PiS. "Prezydent postanowił zadbać o finanse partii Prawo i Sprawiedliwość, wstrzymał wejście życie tej ustawy i tym samym partie polityczne, te największe, najwięcej zaoszczędzą" - ocenił Olejniczak dziś w rozmowie z dziennikarzami.

Jego zdaniem, jest to "niepokojąca sytuacja". "Dzisiaj w dobie kryzysu trzeba oszczędzać. Partie postanowiły zacząć od siebie, takie były intencje naszej ustawy, która dała budżetowi spore oszczędności" - zaznaczył szef klubu Lewicy.

W jego opinii, nowela ustawy o partiach politycznych jest zgodna z konstytucją. "Jak raz Sejm coś dał partiom politycznym, tak teraz też może coś ograniczyć" - podkreślił Olejniczak.

"Prezydent podjął tę decyzję pod wpływem PiS"

Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek uważa, że prezydent podjął tę decyzję pod wpływem PiS. "Pan prezydent popełnił chyba błąd, bo skoro była taka wola, żeby ograniczyć finansowanie partii politycznych w dobie tego kryzysu, to należało na to pozwolić" - powiedział polityk.

Jak podkreślił, jeśli jednak TK przyzna Lechowi Kaczyńskiemu rację, należy uchwalić ograniczenie budżetu dla partii politycznych od 2010 roku, niezależnie od tego, czy będzie dalej kryzys, czy nie.



"Prezydent nie miał wyboru i musiał zaskarżyć ustawę"

Decyzji prezydenta broni Andrzej Dera z PiS. "Subwencja na ten rok została już przyznana w formie ustawowej. Jest ochrona praw nabytych, a ustawa narusza elementarną zasadę niedziałania prawa wstecz" - powiedział poseł.

Jego zdaniem, prezydent nie miał wyboru i musiał zaskarżyć ustawę, bo opinie prawników co do jej zgodności z konstytucją były negatywne.

Dera zaznaczył, że gdyby PO chciała zmniejszyć subwencje dla partii, mogłaby to zrobić bez zagrożenia sprzeczności prawa z konstytucją. Wystarczyło - podkreślił - żeby ustawa została uchwalona w 2008 roku.

"Nie zapewniono partiom warunków do przystosowania się do nowego prawa"

We wniosku do Trybunału Konstytucyjnego prezydent napisał, że zmiana zasad subwencjonowania partii politycznych w okresie roku budżetowego jest niezgodna z zasadą pluralizmu politycznego.

"Partie biorąc udział w wyborach i uzyskując w nich określone wyniki, nabyły uprawnienie do określonej subwencji w okresie kadencji Sejmu" - zwrócił uwagę Lech Kaczyński.

Prezydent wskazał też na zbyt krótkie - jego zdaniem - vacatio legis. Zaznaczył, że instytucje prawne, zmieniające na niekorzyść ugrupowań zasady finansowania, obowiązywać będą nie po jego upływie, ale już od dnia rozpoczęcia okresu rozrachunkowego obowiązującego w dniu wejścia w życie ustawy, jakim jest każdy kwartał roku kalendarzowego.

Zdaniem Lecha Kaczyńskiego nie zapewniono partiom warunków do przystosowania się do nowego prawa. Prezydent zwrócił uwagę, że partie podjęły działania wymagające poniesienia określonych kosztów. Jak dodał, zmiana zasad subwencjonowania w trakcie kadencji i dodatkowo w roku budżetowym narusza zasadę należytego zabezpieczenia "interesów w toku".

Zgodnie z wyliczeniami wnioskodawców (jeszcze przed drobnymi zmianami Senatu) oznaczało to, że PO straci około 18 mln zł, PiS - około 15,5 mln zł, partie tworzące wcześniej koalicję Lewica i Demokraci (SLD, SdPl, Partia Demokratyczna - demokraci.pl, Unia Pracy) około 2 mln zł, a PSL około 1 mln zł.