Nad ranem w wielkanocną niedzielę w Orlando na Florydzie doszło do strzelaniny w której zginęło dwoje dorosłych i małe dziecko. Interweniujący funkcjonariusz zabił napastnika.

Po przyjęciu zgłoszenia o "przemocy domowej" przybyli na miejsce policjanci usłyszeli z wnętrza domu strzały. W pewnym momencie wybiegł stamtąd mężczyzna i otworzył do nich ogień.

"Podejrzany skierował się w stronę funkcjonariuszy i zaczął do nich strzelać. Odpowiedzieli ogniem i podejrzany upadł" – wyjaśnił cytowany przez CNN szef policji w Orlando Eric D. Smith.

Rannego napastnika przewieziono do lokalnego szpitala, gdzie zmarł. Dwaj funkcjonariusze biorący udział w akcji nie odnieśli obrażeń. Kiedy weszli do domu, znaleźli trzy osoby, w tym dziecko, z ranami postrzałowymi. Wszyscy zmarli w trakcie transportu do szpitala.

"Co za przerażająca, tragiczna sytuacja. Dostarczamy wsparcia członkom rodzin ofiar, a także funkcjonariuszom, którzy na szczęście wyszli bez szwanku" - pisał na Twitterze burmistrz Orlando Buddy Dyer.

Według policji interweniujących funkcjonariuszy skierowano na płatny urlop administracyjny. Florydzki Departament Egzekwowania Prawa przeprowadzi niezależną ocenę incydentu, a następnie zajmie się tym prokuratura stanowa. Departament Policji w Orlando ma też wszcząć wewnętrzne śledztwo.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)