Wybory w Czechach oraz ewentualna zmiana układu sił w czeskiej polityce nie wpłyną znacząco na negocjacje ze stroną polską ws. elektrowni w Turowie; ta kwestia nie była poruszana w kampanii wyborczej ani nagłaśniana w mediach - powiedział PAP Łukasz Ogrodnik, analityk ds. Europy Środkowej i spraw czeskich w PISM.

Analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Łukasz Ogrodnik w rozmowie z PAP ocenił, że ewentualna zmiana układu sił w czeskiej polityce po zaplanowanych na 8-9 października wyborach parlamentarnych nie wpłynie znacząco na proces negocjacji ze stroną polską w sprawie kopalni w Turowie. "Kwestia Turowa nie odgrywała w zasadzie jakiejkolwiek roli w kampanii wyborczej, nie była rozgrywana politycznie, ani nie była nagłośniona medialnie" - powiedział.

"Wiemy, że te rozmowy czesko-polskie zakończyły się fiaskiem i nie uda się zamknąć sprawy przed wyborami - więc będzie kontynuacja. To na pewno będzie najbardziej pilna sprawa w stosunkach polsko-czeskich, do rozwiązania po wyborach" - zaznaczył. Ekspert dodał, że tematyka związana ze środowiskiem i zmianami klimatu pojawiała się w czeskiej kampanii wyborczej, ale przede wszystkim w kontekście sprzeciwu partii rządzącej wobec polityki klimatycznej prowadzonej przez Unię Europejską.

Analityk PISM zauważył, że na tydzień przed wyborami w Czechach sytuacja nie jest klarowna - możliwy jest zarówno scenariusz, w którym rządzące do dzisiaj ugrupowanie ANO, kierowane przez premiera Andreja Babisza, będzie kontynuowało rządy, jak również scenariusz, w którym władzę obejmie koalicja dwóch bloków wyborczych złożonych w sumie z pięciu partii - centroprawicowego bloku SPOLU oraz koalicji partii Piratów i partii STAN, zrzeszającej samorządowców. Niemniej, jak ocenił Ogrodnik, poparcie dla największych ugrupowań jest zmienne, a sytuacja przypomina nieco tę sprzed wyborów w Niemczech, gdzie kilkukrotnie zmieniał się lider sondaży. "Te trzy siły idą teraz łeb w łeb, jeśli chodzi o sondaże" - powiedział Ogrodnik.

Zdaniem eksperta, ewentualna utrata władzy przez ugrupowanie Babisza wymagałaby "sporo kompromisów programowych" między dużymi opozycyjnymi blokami - SPOLU i Piratami-STANem. "ANO nie wygra tych wyborów tak, by rządzić samodzielnie - to wykluczone. Pytanie, gdzie i z kim będzie mogło +uciułać+ tę większość parlamentarną" - zaznaczył Ogrodnik. Dodał, że nie wiadomo, czy mniejsze partie, które mogłyby wejść w koalicję ANO, w ogóle wejdą do parlamentu.

Ogrodnik zwrócił uwagę, że kwestie klimatyczne i transformacji energetycznej były w dobiegającej właśnie końca kampanii wyborczej w Czechach podnoszone przede wszystkim przez opozycyjną partię Piratów. "Ze strony Babisza, te kwestie klimatyczne i energetyczne łączą się także z antyunijną retoryką i tworzeniem takiego poczucia zagrożenia, że zbyt daleko idące zmiany w polityce UE w tym zakresie mogą stworzyć potencjalne zagrażać przemysłowi motoryzacyjnemu w Czechach. Babisz mówi: Piraci są naszymi Zielonymi i powinniśmy ich się strzec, bo doprowadzą do zapaści przemysłu" - mówił Ogrodnik.

Pytany, jak wybory mogą wpłynąć na funkcjonowanie Czech w ramach Grupy Wyszehradzkiej Ogrodnik zauważył, że "już mamy pewne zakłócenie funkcjonowania tej grupy". Jak ocenił, wynika to także z kwestii sporu o elektrownię w Turowie, która spowodowała m.in. nieobecność prezydenta Mateusza Morawieckiego na tzw. szczycie demograficznym w Budapeszcie.

Ekspert ocenił, że mający szansę na stanie się częścią koalicji rządzącej blok SPOLU jest dość entuzjastycznie nastawiony do współpracy regionalnej - w tym w ramach Grupy Wyszehradzkiej i Inicjatywy Trójmorza. Natomiast Piraci - dodał - część drugiego dużego bloku opozycyjnego "to partia, która dość krytycznie patrzy na Grupę Wyszehradzką, jako na koalicję państw, których rządy mają w dużej mierze negatywny PR w Unii Europejskiej, i pogłębianie integracji w ramach tej grupy przysparza Czechom więcej szkody niż pożytku". "W zależności od tego, jaka będzie koalicja powyborcza, ta kwestia współpracy wyszehradzkiej również może się różnić od aktualnej" - zaznaczył.

Polski minister środowiska Michał Kurtyka poinformował w czwartek, że rozmowy polsko-czeskie ws. kopalni Turów zakończyły się fiaskiem. Strona czeska wniosła skargę przeciwko Polsce w sprawie Turowa w lutym br. Wnioskowała też o tzw. zastosowanie środka tymczasowego, czyli zakazu wydobycia. Skargę skierowano w związku z rozbudową kopalni, która zagraża, zdaniem Pragi, dostępowi do wody mieszkańców Liberca uskarżających się także na hałas i pył związany z eksploatacją węgla brunatnego.

W maju br. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odpowiadając na wniosek Czech, nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla w Turowie. Polski rząd ogłosił, że kopalnia nadal będzie pracować i rozpoczął rozmowy ze stroną czeską.

Do tej pory odbyło się 17 spotkań przedstawicieli resortów ochrony środowiska i spraw zagranicznych. Rozmawiali także eksperci i przedstawiciele samorządów oraz kierownictwo kopalni.

20 września TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.