Polska i Węgry nie chcą unijnego superpaństwa, zarządzanego z Brukseli przez niemieckich lub filoniemieckich polityków, stąd wściekłość Niemiec i ataki z wykorzystaniem unijnych instytucji oraz tzw. pożytecznych idiotów na rządy w Warszawie i Budapeszcie - ocenił szef klubu PiS Ryszard Terlecki.

W felietonie opublikowanym w Dzienniku Polskim 24 zastanawiał się, kto w dzisiejszej Europie poważnie myśli o gospodarczym i politycznym zdominowaniu kontynentu.

Jak stwierdził Wielka Brytania "wzruszyła ramionami na europejskie utopie i powróciła do swojej tradycyjnej +wspaniałej izolacji+, wybierając związki z Ameryką i swoimi dawnymi koloniami". Z kolei - jak dodał - Francja byłaby chętna, ale brakuje jej konsekwencji i determinacji, a od dłuższego czasu także odpowiedzialnego przywództwa.

Terlecki wymienił też Rosję, która "wyciąga swoje gazowe macki ku Europie, ale jej ambicją jest odzyskanie strefy wpływów po wschodniej stronie niegdysiejszej żelaznej kurtyny, a przede wszystkim ponowne wchłonięcie Ukrainy".

"Włochy od lat pogrążone w politycznych kryzysach nie mają szans na powrót do mocarstwowych ambicji z pierwszej połowy XX wieku, a Turcja ma swoje interesy na Bałkanach, ale po porażce trwających pół wieku starań o członkostwo w Unii Europejskiej, zwróciła się ku Bliskiemu Wschodowi" - napisał szef klubu PiS.

Terlecki dodał, że są jeszcze Niemcy, które zawsze chciały podporządkować sobie Europę, co najpierw wyrażało się w planie Mitteleuropa, którego konsekwencją była I wojna światowa, a później w zbrodniczej fantazji tysiącletniej III Rzeszy, która doprowadziła do wojennego kataklizmu i politycznej katastrofy.

"Trzeba było dwudziestu lat, żeby Niemcy odbudowały się z gruzów i osiągnęły nadzwyczajny dobrobyt oraz kolejnych dwóch dekad, że pozbyły się moralnych kompleksów i odzyskały pruską butę. Od tego czasu rosną w siłę i bez względu na rządzące opcje realizują plan zwasalizowania Środkowej Europy i uzyskania dominującej pozycji w całej reszcie" - stwierdził polityk PiS.

Dodał, że w tym celu zabiegają o status najważniejszego partnera Stanów Zjednoczonych, co - zaznaczył - stało się możliwe po odejściu Brytyjczyków z UE i przegranej Donalda Trumpa, a także "gotowe są podzielić się – na razie – wpływami z rewanżystowską Rosją".

"Największym kłopotem Niemców stała się w tym regionie koncepcja Trójmorza, którego Polska jest naturalnym liderem, a którego groźnym dla Berlina fundamentem może okazać się Grupa Wyszehradzka. Stąd usilne zabiegi o pozyskanie państw Bałkańskich i fałszywe obietnice, składane w Albanii, Bośni czy Macedonii, na temat perspektywy przyjęcia ich do Unii" - oświadczył Terlecki.

"Stąd też wściekłość wobec Polski i Węgier, które nie chcą unijnego superpaństwa, zarządzanego z Brukseli przez niemieckich lub filoniemieckich polityków, stąd ataki z wykorzystaniem unijnych instytucji oraz miejscowych sprzedawczyków i tzw. pożytecznych idiotów, na rządy w Warszawie i Budapeszcie" - dodał.

Terlecki postawił też pytanie, czy niemieckie plany "realizowane z żelazną konsekwencją mogą się spełnić w komplikującej się sytuacji międzynarodowej i czy wobec ich niepowodzenia za naszą zachodnią granicą nie pojawi się pomysł, aby po raz trzeci podpalić Europę".