Sąd federalny orzekł, że Hillary Clinton nie musi stawiać się w sądzie dla złożenia pod przysięgą zeznań ws. pozwu wniesionemu przeciw niej w związku z używaniem prywatnego serwera mejlowego dla urzędowej korespondencji w okresie, gdy była sekretarzem stanu.

Sędzia Emmet Sullivan z okręgowego sądu federalnego w Waszyngtonie zdecydował w piątek, że demokratyczna kandydatka na prezydenta będzie tylko musiała odpowiedzieć na piśmie na pytania w sprawie mejli i może to zrobić dopiero po wyborach 8 listopada.

Pozew przeciw Clinton wniosła konserwatywna organizacja Judicial Watch. Twierdzi ona, że jako szefowa dyplomacji Hillary Clinton korzystała z prywatnego serwera po to, by nie ujawniać treści swojej urzędowej korespondencji nawet pod ustąpieniu ze stanowiska (w 2013 r.), chociaż ustawa o wolności informacji w USA zobowiązywała ją do udostępniania pełnej dokumentacji na życzenie opinii publicznej.

Używanie wyłącznie prywatnego serwera przez Clinton było naruszeniem reguł Departamentu Stanu. Śledztwo prowadzone w tej sprawie przez FBI wykazało, że niektóre z otrzymywanych i wysyłanych przez nią mejli zawierały poufne lub tajne informacje. Słabsze zabezpieczenie prywatnego serwera ułatwia ewentualne włamanie się do systemu. Podejrzewa się, że część mejli mogło paść łupem hakerów działających na zlecenie Chin lub Rosji.

W lipcu dyrektor FBI, James Comey nie rekomendował postawienia Clinton zarzutów kryminalnych i zgodnie z tym zaleceniem Prokurator Generalna Loretta Lynch oznajmiła, że nie oskarży jej o popełnienie przestępstwa.

Z wyjaśnień Comey'a przed komisją Kongresu wynikało jednak, że Clinton kilkakrotnie mijała się z prawdą tłumacząc sprawę mejli mediom i w czasie wystąpień publicznych.

Ostatnio oświadczyła, że używała prywatnego serwera za radą b. sekretarza stanu Colina Powella. On jednak korzystał tylko ze swego prywatnego konta mejlowego i równolegle prowadził elektroniczną korespondencję urzędową z adresu służbowego.