Niepowodzeniem zakończyło się wystrzelenie bezzałogowego statku kosmicznego Dragon z przylądka Canaveral na Florydzie. Według NASA, rakieta Falcon 9, która wynosiła Dragona na orbitę okołoziemską eksplodowała w trzeciej minucie lotu.

Na pokładzie Dragona było zaopatrzenie i sprzęt dla załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Start odbył się normalnie, pierwsze sekundy lotu też przebiegły bez zakłóceń. Ale po 2 minutach i 21 sekundach, gdy rakieta znajdowała się na wysokości 40 kilometrów i leciała z prędkością 4600 km/h, doszło do eksplozji. "Wygląda na to, że mamy niepowodzenie rakiety" - mówił w telewizyjnej relacji na żywo komentator NASA George Diller. Pojazd cargo SpaceX oraz rakieta Falcon zostały doszczętnie zniszczone. Ich szczątki spadły do Atlantyku. Dragon leciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Wiózł sprzęt i zapasy, w tym warzywny ogródek i systemy do monitorowania bakterii, badania meteorów czy analizy fragmentów ludzkich genów. Do Stacji miał dokować pojutrze.

Była to siódma tego typu misja nadzorowana przez prywatną firmę Space X. Jej eksperci sprawdzają teraz, dlaczego Dragon rozpadł się w powietrzu. Od czasu uziemienia promów kosmicznych NASA polega na firmach prywatnych przy dostawach zaopatrzenia na Międzynarodowa Stację Kosmiczną. Poprzednich 18 misji firmy SpaceX było udanych. W ubiegłym roku podczas startu z Wirginii doszło jednak do eksplozji rakiety innej firmy - Orbital.