Piskorski zapewnia, że nie zamierza szkodzić żadnej partii, a jedynie przedstawia rzetelną relację historyczną o początku lat 90. w Polsce. IAR mówi, że nie było to łamanie prawa, ale coś co zdarzało się 20 lat temu w różnych środowiskach politycznych. Piskorski był sekretarzem generalnym KLD, której ton nadawali politycy z Pomorza: Donald Tusk, Janusz Lewandowski i Jacek Merkel. Piskorski - były sekretarz generalny Kongresu Liberalno-Demokratycznego twierdzi, że założony i kierowany przez Tuska Kongres był finansowany przez chadeków z niemieckiego CDU na początku lat 90 -tych. Jak utrzymuje, były to kwestie omawiane między Helmutem Kohlem a Janem Krzysztofem Bieleckim - wtedy premierem i jednym z liderów KLD. Bielecki zaprzeczył , pytany przez dziennikarzy tygodnika, że finansowanie miało miejsce. "Wprost" podaje, że o odniesienie się do tych informacji poproszony został sam Donald Tusk, ale premier nie odpowiedział.
Posłowie Solidarnej Polski chcą komisji śledczej. W komunikacie przesłanym mediom argumentują, że obecna partia rządząca "stoi na niemieckich reklamówkach”. Ich zdaniem, te doniesienia uzasadniają wiele "proniemieckich decyzji" premiera. W tym kontekście wymieniają między innymi kwestię Gazociągu Północnego i likwidacji polskich stoczni "gdzie największym beneficjentem tego typu działania stały się Niemcy".
O komisję wnioskują też posłowie Twojego Ruchu, z którego list Piskorski kandyduje do europarlamentu. Rzecznik ugrupowania Andrzej Rozenek pisze na Twitterze, że sprawę trzeba wyjaśnić "żeby Kaczyński nie mógł bredzić o kondominium". Lider Twojego Ruchu Janusz Palikot chce też od premiera więcej informacji na temat pieniędzy.
Posłowie PiS czekają na wyjaśnienia Platformy, dopiero wtedy podejmą decyzję czy będą chcieli komisji. Europoseł Ryszard Czarnecki mówił, że jego partia oczekuje reakcji Donalda Tuska i Jana Krzysztofa Bieleckiego - byłych członków KL-D. Polityk dodał, że zarzuty w tej sprawie są poważne.
Tymczasem Marcin Kierwiński z PO nazywa doniesienia Piskorskiego "piramidalnymi bzdurami skrajnie niewiarygodnego człowieka". Jego zdaniem, powoływanie komisji w tej sprawie nie ma sensu.
Lider Sojuszu, Leszek Miller uważa, że Piskorski powinien był zgłosić sprawę do prokuratury. Skoro tego nie zrobił, a swoje doniesienia ogłasza dopiero teraz, podważa to jego intencje i naraża na odpowiedzialność prawną.
Miller nie widzi potrzeby powoływania komisji śledczej, podobnie jak Tomasz Nałęcz z Kancelarii Prezydenta. Prezydencki minister radził w radiowej Trójce Piskorskiemu, by najpierw "uporządkował i wyjaśnił" swoje sprawy.
Rzeczniczka rządu nie chce komentować informacji o domniemanym finansowaniu Kongresu Liberalno-Demokratycznego przez CDU. "Nie chce prowadzić jego kampanii ani promować jego książki" - mówiła w radiowej Jedynce Małgorzata Kidawa-Błońska.