Były wiceszef UOP uważa, że za incydent w Łucku większą winę ponosi strona ukraińska. Piotr Niemczyk komentował oświadczenie MSW w sprawie ochrony prezydenta w czasie ostatniej wizyty na Ukrainie.

Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych BOR w Łucku nie zastosował wszystkich procedur bezpieczeństwa przy ochronie najważniejszych osób w państwie. Ale analiza incydentu wskazuje również, że mogły zawieść także służby ukraińskie. Na ten wątek zwraca uwagę Piotr Niemczyk. O tym, gdzie przebywa gość decydują służby kraju pobytu. I to od nich głównie zależy jego bezpieczeństwo. Jak wyjaśnia - to właśnie oni znają swoich obywateli, wiedzą kto ma radykalne poglądy, kto jest niezrównoważony psychicznie. Dlatego to jest ich zadanie: "w odpowiednim miejscu i czasie taką osobę zatrzymać, by nie znalazła się w strefie bezpieczeństwa".

Ekspert przyznaje, że brak ochrony prezydenta Janukowycza mógł mieć wpływ na zabezpieczenie terenu wokół łuckiej katedry. Ale - zwraca uwagę ekspert - jeśli nie zastosowano tam odpowiednich środków bezpieczeństwa to tym bardziej za zdarzenie winę ponoszą Ukraińcy. Zdaniem Niemczyka - polskie służby nie są w stanie wysłać tylu funkcjonariuszy BOR, czy policji żeby zabezpieczyć teren poza granicami Polski.

Niemczyk nie chce oceniać profesjonalizmu funkcjonariuszy BOR. Zwraca uwagę, że ochrona prezydenta zachowała zimną krew a - dzięki temu - napastnik zachował życie.

W niedzielę w Łucku podczas uroczystości upamiętniających polskie ofiary zbrodni wołyńskiej, mimo ochrony funkcjonariuszy BOR Bronisław Komorowski został uderzony. Młody Ukrainiec witając się z prezydentem drugą ręką rozgniótł na jego marynarce jajko.