Brytyjski książę Harry zakończył wizytę w Stanach Zjednoczonych, gdzie był między innymi podejmowany w Białym Domu przez Michelle Obamę. Promował też w Nowym Jorku wspólnie z premierem Davidem Cameronem brytyjski biznes.

Podróż ta wpisuje się w politykę przekazywania funkcji reprezentacyjnych monarchii młodszej generacji przez 87-letnią królową Elżbietę II.

Wizyta księcia nie była oficjalna, a jednak podejmowano go jako ambasadora brytyjskiej monarchii - od Białego Domu, przez Boston, San Diego w Kalifornii, aż po Manhattan.

Książę Harry na każdym kroku wzbudzał sensację na miarę gwiazdy, zwłaszcza wśród Amerykanek: "To jest coś innego niż normalnie. My mamy celebrytów z Hollywoodu - a tu rodzina królewska. Ma ten super akcent, fajniejszy niż nasz...I jest nieżonaty, to też bardzo ważne!"- mówiły.

Ale książę występował też w swojej wojskowej roli. Jako kapitan Harry Wales złożył kwiaty na cmentarzu wojskowym w Arlington. Wziął udział w treningach i inauguracji igrzysk sportowych dla niepełnosprawnych weteranów w Colorado, gdzie mówił o swoim osobistym doświadczeniu sojuszu brytyjsko-amerykańskiego w Afganistanie. "Jestem szczęśliwy i to zaszczyt dla mnie być tutaj dzisiaj. Służyłem obok żołnierzy brytyjskich i amerykańskich w prowincji Helmand" - powiedział książę.

Harry zagrał także w meczu polo na cele charytatywne, zbierając milion dolarów na swoją organizację, wspierającą sieroty i dzieci z wirusem HIV w Afryce.