- W Polsce wielokrotnie stosowano zakaz sądowy. Tylko raz ten zakaz złamano. To się stało w moim przypadku. Widać, że Jacek Kurski jest wyjęty spod prawa. Jeżeli jest możliwość przyłożenia mi, to się to robi - ubolewał polityk w TVN24.
Jak tłumaczył, informacje które podał tygodnik, są "nieprawdziwe" i chcąc wstrzymać druk materiału chciał obronić tych, którzy nie mogą się bronić w mediach. Dodał też, że sam ma "grubą skórę". - Wielokrotnie stawałem wobec nieprawdziwych oskarżeń. Wytrzymam wiele, ale nie pozwolę na to, żeby poprzez formowanie nieprawdziwych, kłamliwych zarzutów godzono w dobra osobiste osób, które bronić się nie mogą - mówił.
Kurski zaznaczył, że pozwał dwie gazety, które pisały o jego rzekomym romansie. - Pozwałem "NIE", pozwałem "Fakt", którego paparazzi jeżdżą za mną i za dyrektor mojego biura. Dyrektor mojego biura również pozwała "Fakt" - poinformował. - Mam swoje przypuszczenia, kto za tym stoi, ale nie chce tego ujawniać - dodał.